waw75 waw75
1022
BLOG

Warszawski "budapeszt" - lato 2013

waw75 waw75 Polityka Obserwuj notkę 5
 
Jeden z komentatorów Salonu24 – Mab, zwrócił mi niegdyś uwagę że w Polsce od siedemdziesięciu lat występuje pewien cykl społecznych przełomów. I jakimś trafem, społeczeństwu puszczają nerwy co 12 lat. I to nie w wyniku zewnętrznych okoliczności losowych – klęski żywiołowej, uderzenia meteorytu czy świetlistego znaku na niebie – ale z powodu emocji ludzi tworzących społeczeństwo.*
Jako przykład podał daty: 1944, 1956, 1968, 1980. Cykliczność społecznych zrywów nie skończyła się oczywiście na powstaniu „Solidarności”, jednak po pewnej wyraźnej odwilży lat 80-tych (już po zakończeniu Stanu Wojennego) cykl ten ulega skróceniu: 1989 (przełom ustrojowy), 1997 (zdecydowane odsunięcie od władzy ludzi z pezetpeerowskim „rodowodem”), 2005 (społeczne zielone światło dla IV RP wywołane poczuciem odczuwalnego na co dzień w szpitalach i urzędach, skorumpowania po czterech latach rządów lewicy – sprawa Lwa Rywina była tylko kroplą która przelała czarę). Proszę zwrócić uwagę że każdej z tych politycznych, demokratycznych zmian w III RP towarzyszyła atmosfera wysokiego poziomu emocji społecznych – gdyby nie wybory to trudno było wykluczyć płonące barykady.
Cykl przełamania, tego umownego momentu kiedy społecznemu organizmowi puszczają nerwy skrócił się wtedy się z 12 do około 7-8 lat.
Myślę że głównym powodem tego skrócenia było poczucie większego bezpieczeństwa – kiedy za każdy przejaw niesubordynacji w państwie grożą surowe represje to okres wybuchów społecznych znacznie się wydłuża. W społeczeństwie demokratycznym te emocje – w sytuacji poczucia krzywdy wywołanej wadliwym administrowaniem państwem - wypływają znacznie częściej.
W latach 2005 – 2007 zobaczyliśmy że po umiejętnym rozhuśtaniu w społeczeństwie histerii, przy pomocy medialnej propagandy, cykl ten można skrócić nawet do dwóch lat – i to niezależnie od realnych doświadczeń dnia codziennego.
W 2007 i 2008 roku wypowiedzi  za jakie dziś krytykuje się Grzegorza Brauna czy Artura Nicponia – „leciały” na temat braci Kaczyńskich czy tzw „moherów” i  „ludu pisowskiego” nie tylko na publicznych wiecach ale na co drugich imieninach w prywatnych domach. Wszak to nie PiS nawoływał do dożynania (słowo bym rzekł … działające na wyobraźnię, prawda?) watah, a młodzieżówki PiS-u nie domagały się rozprawienia z Donaldem Tuskiem czy Leszkiem Millerem w sposób jak niegdyś bezpieka z księdzem Popiełuszką („Giertych do wora a wór do jeziora”). Kiedy po katastrofie smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu kilkutysięczny tłum skandował w stronę Jarosława Kaczyńskiego: „Jeszcze jeden! Jeszcze jeden!” – domagając się jego śmierci to też mieliśmy namacalny obraz nienawiści jaką wywołano w Polsce wobec konkretnego człowieka w ciągu ostatnich kilku lat. Czym innym jest domaganie się przez tłum osądzenia kogoś czy postawienia go przed Trybunałem Stanu a zupełnie czym innym domaganie się jego śmierci.
Opisuję te postawy po to aby pokazać mechanizmy które pozwoliły skrócić cykl przewrotu w wyborach społeczeństwa do niecałych dwóch lat (pomimo wzrostu gospodarczego, poprawy bezpieczeństwa, spadku bezrobocia itp.), choć wcześniej takie przełomy w społeczeństwie następowały znacznie wolniej.
 
Dziś mamy w społeczeństwie ogromne poczucie krzywdy po śledztwie smoleńskim. Sama katastrofa, choć była dla wielu tysięcy ludzi traumatyczna, mogła wywołać raczej emocje refleksyjne, z umiarkowanymi odniesieniami politycznymi. Ale sposób w jaki rząd polski i strona rosyjska od przeszło dwóch lat wyjaśniają przyczynę tej katastrofy to po prostu kij wsadzony w „mrowisko społecznych emocji”. I niewątpliwie to zawirowanie prędzej czy później znajdzie ujście – i to nie dlatego że namówi do niego Tomasz Sakiewicz czy jakikolwiek lokalny nicpoń, ale pod wpływem całkowicie naturalnego funkcjonowania układu nerwowego społeczeństwa. Skandaliczne administrowanie strukturą funkcjonowania państwa: wzrost biurokracji, konsekwentne podnoszenie fiskalizmu państwa (uderzające najbardziej w klasę średnią), opóźnienia w budowie infrastruktury, zapaść finansów samorządów, niewydolność systemu opieki zdrowotnej, wykluczenie z medialnego peletonu znacznej części mediów, opanowanie przez partyjnych działaczy państwowych spółek czy porażka wizerunku premiera jako gwaranta polskich interesów wśród europejskiej elity będą tylko elementami które przyspieszą ten wybuch.
Moim zdaniem wybuch społecznego protestu nastąpi około 3,5 do 4 lat po rozpoczęciu śledztwa po katastrofie smoleńskiej i będzie to impuls całkowicie spontaniczny. Zaniedbania administracji państwa i krzywda odczuwana przez ogromną cześć społeczeństwa to stan którego nie da się już cofnąć. Myślę że władza może jednak wydłużyć cykl tego dojrzewania emocji albo poprzez wywołanie w społeczeństwie znacznego poczucia strachu przed organami ścigania – ale to raczej mało prawdopodobne bo było by równoznaczne z wprowadzeniem terroru, albo poprzez wywołanie strachu przez zagrożeniami obiektywnym: np. rodzącym się w państwie faszyzmem. Dokładnie ten sam mechanizm stosowano przecież w Polsce po II Wojnie Światowej – legitymacją powojennej władzy były hasła „Nigdy więcej wojny!” i wspólna walka z faszyzmem.
Reasumując: w ostatnim dwudziestoleciu poczucie krzywdy wśród społeczeństwa owocowało „puszczeniem nerwów” po około 7-8 latach (1989-1997-2005), po intensywnej kampanii medialnej wywołującej w społeczeństwie histerię i poczucie grozy okres ten może się skrócić się do 2 lat. Od 2007 do 2010 roku mamy kilka lat agresywnej efensywy medialnej wobec opozycji – która w odczuciu około 30 procent społeczeństwa wywołała poczucie niesprawiedliwej oceny. Po 2010 roku nastąpił ogromny wybuch poczucia krzywdy. W dodatku mniej więcej od połowy 2011roku przyczynia się do tego realne poczucie obniżenia bezpieczeństwa socjalnego (finansowego, zdrowotnego, zawodowego).
Musimy do tego dodać jeden bardzo istotny przyczynek: duża cześć społeczeństwa – a w tej części zdecydowana większość przedstawicieli mediów - postrzega przynależność do lepszej grupy społeczeństwa – tej której w naturalny sposób święcie należy się przewodnictwo w zarządzaniu państwem. Dla tych ludzi motywacją są nawet nie tyle poglądy polityczne co poczucie prawa do władzy dla nich i dla ich przedstawicieli. I to bezwarunkowo – co dziś widzimy tak wyraźnie poprzez całkowity zanik rozliczania władzy przez media. Oni Platformy Obywatelskiej nie postrzegają jako partii politycznej – dla nich to raczej światli apolityczni menedżerowie państwa którzy budują szpitale i autostrady. A że jest wręcz przeciwnie? … - hmm – „nie pluje się we własne gniazdo”
Według mnie nerwy puszczą społeczeństwu po około 3,5 roku po traumie wywołanej śledztwem smoleńskim. A czy po tym przełamaniu społeczeństwo przyjmie postawę kreatywną czy wycofa się na okopane pozycje ofiar – słowem kto przejmie stery (Schetyna z Palikotem, Palikot z Millerem i Komorowskim, Kaczyński z Piechocińskim czy ktokolwiek inny) - to już inny problem który nie ejst tematem tej notki.
Tak czy owak iedy ten cykl emocji społecznych się domknie to wystarczy iskra: jakiś przypadkowy „rywin”, jakaś niespodziewana podsłuchana rozmowa czy lokalna afera. Według mnie domknie się własnie połowie przyszlego roku i  albo późną wiosną będziemy świadkami przedterminowych wyborów albo scenariusz węgierski wybuchnie latem 2013 roku.      
 
* Kluczem do zrozumienia tego mechanizmu jest tu według mnie trzystopniowy cykl zdefiniowany w psychologii jako Syndrom Ofiary – ale to na inna okazję. 
 
waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka