waw75 waw75
943
BLOG

Idea zamiast "orbana"

waw75 waw75 Polityka Obserwuj notkę 16

 Byłem na spotkaniu z Igorem Janke.

Ale jeśli ktoś sądzi że to już koniec notki to się zawiedzie :).
Tematem był „Napastnik” czyli biografia Wiktora Orbana. To było naprawdę fascynujące spotkanie – polecam bo Igor Janke ma naprawdę niesamowicie dużo do powiedzenia i co równie ważne, umie to przekazać.
 
Ale do rzeczy. Pierwsze co rzuca się od razu w oczy po wysłuchaniu naprawdę bardzo wyczerpującej (wyczerpującej temat oczywiście :)) analizy redaktora Janke, były zasadnicze róznice w mentalności, tradycji, doświadczeniach historycznych i kodach skojarzeniowych między społeczeństwami Polski i Węgier.
Wiktor Orban to niewątpliwie postać fascynująca i niezwykle inspirująca – temu nie sposób zaprzeczyć. Niewątpliwie też trudno mu odebrać skuteczność w dążeniu do jasno i otwarcie zapowiedzianego celu. Ale ... no właśnie. Na Węgrzech cel ten zostaje osiągany w sposób upartyjniony – mimo wszystko. Oczywiście to upartyjnienie paradoksalnie polegało na tym że Fidesz niemal zburzył swoje skostniale partyjne struktury i otworzył się na „ludzi z zewnątrz”, swobodne apolityczne grupy społeczne, zaczął organizować i finansować wspierające Fidesz „think- tanki”. I to się udało – za tym poszli ludzie, wygrana w wyborach ... 52% - więcej mówić nie trzeba.
Jednak całemu temu przedsięwzięciu, mającemu - mimo żelaznej konsekwencji Orbana – znamiona bardziej spontanicznego ruchu społecznego niż struktury partyjnej, mógł spokojnie patronować szyld Fideszu. Dlaczego? – bo Węgrzy – o czym mówił bardzo szczegółowo Igor Janke – zupełnie inaczej przeżywali swój „prl”. Oczywiście inwazja (bo tak trzeba określić wydarzenia 1956 roku) Rosji i wojsk ówczesnego bloku komunistycznego wywarła w Węgrach ogromną i wielopokoleniową traumę, ale sama Komunistyczna Partia Węgier – szczególnie po wprowadzeniu „gulaszowego komunizmu” Janosa Kadara nie wywarła może na nich w późniejszym okresie aż tak silnych skojarzeń jak w Polakach aparat PZPR-owski. Ci którzy pamiętali wydarzenia 1956 roku nosili blizny nie do zagojenia – ale ci którzy urodzili się dajmy na to po 1965 roku komunizm i samo pojęcie partii jako takiej odbierają inaczej niż my PZPR albo Czesi KPCz.
Dla Polaka jeszcze przez kilka ładnych lat słowo „partia” będzie się kojarzyć jednoznacznie: propaganda, manipulacja, totalitaryzm, krzywda ludzka. Dla Węgra być może już nie.
 
Sztandar partyjny nie budzi tam być może „alarmu ostrzegawczego”. Podobnie jak amerykańskie kampanie wyborcze w których sztaby demokratów czy republikanów niemal wchodzą wyborcom do mieszkań i nie budzi to panicznego odruchu sprzeciwu tak odbudowa państwa pod patronatem partii Fidesz nie budziło sceptycyzmu Węgrów. W Polsce „ten numer” by nie przeszedł.
Zresztą najlepszym przykładem jest choćby Platforma Obywatelska która do dziś przez dużą cześć swojego żelaznego elektoratu wcale nie jest postrzegana jako partia ale jako właśnie jakaś apolityczna platforma światłych menadżerów państwa, którzy swoje wysokie kwalifikacje merytoryczne wykorzystują do naprawy Rzeczpospolitej. Umiejętny wizerunek potrafi zamazać nawet oczywiste fakty - a umiejętnie kodowane skojarzenia budują wręcz legendę dokonań. I tak bylo też 11 lat temu kiedy PO z takim impetem wchodziła na scenę polityczną. Przecież podobny sukces odniosła w 1990 roku zaproponowana przez prof. Geremka formuła partii apolitycznej jaką miała być Unia Demokratyczna – przecież to był istny majstersztyk wizerunkowy: światli wykształceni intelektualiści jako antidotum na niewykształconego partyjnego aktywistę-robola i do tego apolityczna bezideowa organizacja jako antidotum na skompromitowaną formułę partii. Wszystko co było istotą tej partii - partii bynajmniej niewirtualnych interesów politycznych i finansowych - dla społeczeństwa było zakodowane pod formułą apolityczności. 
 
Oczywiście więc zgadzam się całkowicie z wieloma zdaniami redaktora Janke – że trzeba wspierać "think tanki" zamiast wywalać pieniądze na bilboardy, że posady zasiedziałych działaczy blokują spontaniczny przypływ nowych energicznych ludzi itp. – ale myślę że Polacy długo jeszcze nie pójdą za partią tak jak Węgrzy poszli za Fideszem.
Polaków zawsze bardziej jednoczyła idea a nie instytucje. I myślę że idea IV RP – niezależnie od tego w jak krzywym zwierciadle się ją przedstawia od pięciu lat a nawet niezależnie od tego czy ją według np. prof. Pawła Śpiewaka wypaczono, wciąż jest ideą o którą chodzi milionom Polaków.
I co najważniejsze - dziś też może być lekarstwem na choroby państwa – tylko że  trzeba ją już na tyle wyraźnie i czytelnie zdefiniować - oferując społeczeństwu całe jej szerokie i wielowątkowe znaczenie żeby tym razem nie udało się jej zawrzeszczeć medialną nagonką. 
waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka