waw75 waw75
8273
BLOG

Czy profesor może być szują

waw75 waw75 Społeczeństwo Obserwuj notkę 587

 Jeśli w tej notce znajdą się zbyt mocne słowa to z góry przepraszam, ale muszę zaznaczyć że piszę ten tekst pod wpływem dużych emocji.

Natknąłem się dziś rano na wywiad z dr. Kazimierzem Nowaczykiem dla portalu Wpolityce.pl. Ekspert zajmujący się, jak wiadomo badaniami, przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy smoleńskiej poinformował w rozmowie z portalem, że Uniwersytet w Maryland nie przedłużył z nim umowy skutkiem czego stracił pracę i ubezpieczenie zdrowotne. Według Nowaczyka było to spowodowane donosami i korespondencją jaką kierowano do byłego szefa dr. Nowaczyka, prof. Josepha Lakowicza, z informacjami że Antoni Macierewicz oraz media z nim sympatyzujące insynuują, że zarówno Lakowicz jak i Uniwersytet w Maryland wspierają prace Zespołu Parlamentarnego i „firmują” przedstawiane tam wnioski.

Jedną z osób zaangażowanych w oczernienie Nowaczyka przed swoim szefem był zdaniem Nowaczyka inny polski profesor - pracujący w Kanadzie profesor Paweł Artymowicz.

Nie mogłem w to uwierzyć. Zajrzałem więc na blog profesora Artymowicza (YouKnowWho), żeby upewnić się czy to nie jakieś nieporozumienie. Niestety … . Jak się okazało dr. Kazimierz Nowaczyk pisał prawdę – między Artymowiczem a Lakowiczem istniała korespondencja stawiająca Nowaczyka w czarnym świetle przed jego szefem.

Co jednak w tym wszystkim najważniejsze, Artymowicz jako dowód na to, że Nowaczyk i Macierewicz istotnie okłamują opinię publiczną, że prof. Lakowicz i Uniwersytet w Maryland jest zaangażowany w badania Zespołu Parlamentarnego przytacza notkę zamieszczoną w portalu Niezależna.pl. Zapoznanie z ową notką z portalu nic takiego nie potwierdza, jednak Artymowicz informuje, że po ujawnieniu sprawy treść notki z Niezależnej została skorygowana, ale z jej pierwotnym brzmieniem można się zapoznać zaglądając na blog nieocenionego Józefa Monety który we właściwy sobie sposób sporządził z niej „zrzut na pulpit”. Niestety kłopot w tym, że z treści owej pierwotnej treści artykułu również nie wynika żeby prof. Lakowicz i Uniwersytet w Maryland był osobiście zaangażowany z pracę nad wyjaśnianiem katastrofy smoleńskiej. Podano jedynie informację że Macierewicz spotkał się z Lakowiczem - co zresztą sam Lakowicz potwierdza. W efekcie Artymowicz spowodował, że dr. Kazimierz Nowaczyk, zajmujący się prywatnie badaniem przyczyn katastrofy smoleńskiej został bez pracy. 

Co ciekawe w wywiadzie jaki Artymowicz udzielił Faktom i Mitom jest przedstawiany jako "profesor i wykładowca największego kanadyjskiego Uniwersytetu w Toronto". Czy ktoś mógłby sobie wyobrazić że po takim stwierdzeniu antyklrykalnej gazety do rektora kanadyjskiej uczelni zaczęły by płynąć donosy, że antyklerykalna prasa w Polsce sugeruje, że Uniwersytet w Toronto desygnował swojego pracownika do przedstawiania przyczyn katastrofy w Smoleńsku? Kogo było by stać na takie draństwo? To jak sądzę pytanie retoryczne... . 

Nie jestem naukowcem, nie znam się na obliczeniach fizycznych ani mechanice. Nie mam o tym bladego pojęcia. Jeśli przyjmuję za pewnik jakieś informacje to opieram się na opiniach ludzi którzy posiadając tytuł naukowy informujący o kompetencjach, wzbudzą moje zaufanie swoją argumentacją i osobowością. Z profesorem Artymowiczem – jako blogerem You Know Who miałem okazję wymienić kilka komentarzy. Nie jest to człowiek istotny w moim życiu, więc rozbieżność zdań nie wywołała we mnie jakiegoś przesadnego wzburzenia. Niemniej jednak odniosłem dość mocne wrażenie że to facet absolutnie niezdolny do wymiany odrębnych zdań w dyskusji. Uderzyły mnie też przede wszystkim nienaturalnie obraźliwe i pogardliwe określenia jakimi obrzucał naukowców którzy stawiają odmienne od niego tezy. Według Artymowicza inni profesorowie i naukowcy prowadzący badania „świadomie dezinformują”, „manipulują”, „kłamią” i „konfabulują”. Naprawdę trudno się oprzeć wrażeniu że ten człowiek mocno odbiega mentalnie od poziomu jaki powinien nadążać za literami tytułu naukowego przed nazwiskiem. Dr inż. Wacław Berczyński (starszy inżynier z ponaddwudziestoletnim stażem jako konstruktor w firmie Boening, konsultant Pentagonu do spraw bezpieczeństwa lotów) dla Artymowicza to: „projektant małych elementów jednego z ich samolotów, nie umie poprawnie policzyć siły nośnej na nieuszkodzonym i uszkodzonym płacie skrzydła, co prowadzi go do kompletnie błędnych wyobrażeń /.../”. Nie wspominając już nawet profesorze Biniendzie który zdaniem wybitnego pilota awionetek – profesora Artymowicza, kompromituje się bo: „nie znając się na lotnictwie ani inżynierii lotniczej, przyjął wielokrotnie za duże grubości blach aluminiowych tupolewa, zwłaszcza w miejscu zderzenia”

Zresztą właściwie można by tak wymieniać jeszcze długo bo dla Artymowicza każdy naukowiec przedstawiający wątpliwości w sprawie oficjalnych przyczyn katastrofy to chłystek nierozumiejący na czym polega wybitna praca naukowa. Już sama „litania” samozachwytu jaką wysmarował Artymowicz na własnym blogu, charakteryzując własną osobę daje dość precyzyjną informację z kim mamy do czynienia.

I oczywiście nad megalomanią i nadmuchanym ego Pawła Artymowicza można by przejść do porządku dziennego – ot, nie on pierwszy i nie ostatni – w środowisku naukowym ambicje i rywalizacja zawsze grały ważną rolę – to po tym jak dr. Kazimierz Nowaczyk, przy współudziale Artymowicza i jego bezczelnych sofizmatów, został zwolniony z pracy sprawa staje się poważna. I nie ma kompletnie żadnego znaczenia czy Artymowicz zgadza się czy też nie z wynikami i metodologią pracy Biniendy, Nowaczyka czy Cieszewskiego. To problem klasy i osobowości.

Widok zadowolonego z siebie bysia z tytułem profesorskim, który oskarża innych naukowców o fałszerstwa i manipulacje badaniami, może kogoś bardziej lub mniej denerwować. Oczywiście dla takich dziennikarzy jak Tomasz Lis czy gazet typu Fakty i Mity, Artymowicz będzie tym kim bardzo chce być – geniuszem któremu inni naukowcy do pięt nie dorastają – zależy komu okaże pogardę. Ale tytuł profesorski daje Artymowiczowi mandat do ferowania wiarygodnych opinii. Jeśli kogoś uzna za kłamcę to opinia publiczna ma prawo mu ufać. Jeśli kogoś uzna za świadomego oszusta który manipuluje wynikami badań to jest to bardzo poważna sprawa. Wreszcie jeśli będzie zabiegał aby adwersarza w głoszonych tezach usunięto z pracy to ma możliwości aby rozpuścić o nim nieprawdziwe informacje i podejrzenia.

Za późno być może na pytanie czy szuja może zostać profesorem. Warto jednak zadać pytanie czy można pozwolić profesorowi być szują.


P.S. Panie profesorze Artymowicz – nie dotrze Pan do żadnej uczelni żeby mnie sunęli z pracy do nie jestem pracownikiem naukowym. Nie dotrze Pan do żadnego mojego szefa bo od lat prowadzę swoją firmę. Pracuję na legalnym oprogramowaniu i w urzędzie skarbowym jestem czysty.


http://wpolityce.pl/wydarzenia/75716-prof-nowaczyk-nie-jestem-juz-pracownikiem-uniwersytetu-w-maryland-nagonka-trwala-od-pierwszego-wystapienia-przed-zespolem-smolenskim-nasz-wywiad


http://fizyka-smolenska.salon24.pl/508895,38-jak-dr-nowaczyk-i-szef-zp-wykiwali-prof-lakowicza,2


http://fizyka-smolenska.salon24.pl/545275,43-air-show-smolensk-2013,2

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo