waw75 waw75
2540
BLOG

Pułapka średniego intelektu

waw75 waw75 Polityka Obserwuj notkę 79

Już niemal od dekady tzw polityka wizerunkowa stanowi główne narzędzie sprawowania władzy w Polsce. Nie mogło to pozostać bez wpływu na zdolności retoryczne społeczeństwa. To niestety nieunikniony skutek uboczny. W efekcie percepcję i ambicje intelektualne wielu Polaków ściągnięto w swoistą pułapkę średniego rozwoju intelektualnego a retoryka w dyskusjach, nawet w prywatnych domach ograniczyła się często do haseł które swoje istnienie poczęły w sms-ach rozsyłanych przez partyjnych spin doktorów do partyjnych płotek.

Najbardziej chyba wyrazistym dowodem na ten stan rzeczy jest społeczna akceptacja dla obecnego modelu sprawowania urzędu Prezydenta RP. Kancelaria prezydenta przestała być ośrodkiem kreatywnym w polskiej polityce - zarówno krajowej jak i zagranicznej. To raczej funkcja pierwszego celebryty, nie podejmującego odpowiedzialności za kluczowe dla państwa decyzje. Prezydent jest człowiekiem, który powie to co w określonych sytuacjach „się mówi”. Jego działalność ogranicza się do uświetniania rocznic, uczestniczenia w benefisach, rozdaniach nagród albo promowaniu inicjatyw literackich. Wizyty zagraniczne polegają zaś głównie na kurtuazyjnych rozmowach, spostrzeżeniach na tematy ogólne, czy przypominaniu wspólnych epizodów dziejowych.
Taka formuła sprawowania urzędu Głowy Państwa okazała się jednak absolutnym strzałem w dziesiątkę społecznych oczekiwań. Przestaliśmy oczekiwać od prezydenta propozycji programowych czy kreatywności w kierunkach dyplomacji. Przestaliśmy już wręcz oczekiwać by miał jakieś narzędzia władzy. Można wręcz powiedzieć że Polacy oczekują od prezydenta aby się nie wtrącał do polityki.
Dla zobrazowania tej zmiany jakości warto czasem obejrzeć kilka wywiadów ze świętej pamięci Prezydentem Lechem Kaczyńskim. To jest przepaść. W wiedzy, w intuicji politycznej, w merytoryce argumentacji. Bronisław Komorowski wypada na tyle słabo że trudno nawet czynić jakieś porównania w kierunkach i stylu polityki tych dwóch Prezydentów.
Polakom jednak odpowiada model państwa w którym prezydent nie ma żadnej propozycji programowej. Taki prezydent budzi największe zaufanie. Nasz wschodni, strategiczny sąsiad, zostaje zaatakowany, dokonuje się rozbiór jego terytorium, niszczenie jego infrastruktury a Polska coraz bardziej staje się znów państwem buforowym pomiędzy wschodnią a zachodnią strefą wpływów. Od kilku lat trwają bardzo szkodliwe dla Polski manipulacje przy zapisach pakietu klimatyczno – energetycznego, zapisy na których Polska straci dziesiątki miliardów złotych, grozi to też zapaścią kluczowych gałęzi przemysłu. Konieczne jest więc, między innymi, zbudowanie sojuszy, zbliżenie polityczne, choćby z państwami z którymi łączy nas symbioza interesów. Ważą się losy naszej pozycji na arenie międzynarodowej - jak się okazało osobiste sympatie Donalda Tuska nie zapewniły nam obecności przy stołach negocjacji – staliśmy się jednak pozycją w „książce dań”. Czy w którejkolwiek z tych spraw uczestniczy Prezydent RP? Czy jego osobiste zabiegi na arenie międzynarodowej - osobiste relacje, jego wizja i oferta polityczna odgrywa jakiekolwiek znaczenie? Czy Polacy w ogóle czegokolwiek oczekują jeszcze od prezydenta?
Poprzez politykę wizerunkową, retorykę komunałów i frazesów „upupiono” społeczeństwo. Wyborcy przestali oczekiwać, wymagać, rozliczać. Pułapka średniego intelektu sprzedała się jak marketingowy hit sezonu. Wystarczają komunały o tym, że prezydent bierze pod uwagę optymalne warianty żeby przyjąć rozwiązania najbardziej korzystne, że nawołuje do rozsądnego podejścia, albo że sytuacja jest niepokojąca i należy starać się wypracować optymalne rozwiązania bo one decydują o jakości życia obywateli i przyszłości kraju. Tak właśnie wyglądają wywiady z Bronisławem Komorowskim –społeczeństwo przestało już wymagać więcej.
Czy tak ważna dla tożsamości społeczeństwa jak budowa pomnika Ofiar katastrofy smoleńskiej dzieli czy łączy? Odpowiedź jest bardzo prosta – jeśli pan prezydent uzna że nie zdoła wykorzystać pomnika propagandowo to pomnik przez lata oczywiście dzielił – ale jak badania sondażowe wykażą że jako patron pan prezydent może zrobić na tym polityczny biznes to pomnik nagle zaczyna łączyć. Choć na wszelki wypadek zacznie łączyć po wyborach, bo taka inicjatywa mogłaby pociągnąć za sobą konieczność przedstawienia jakiejś deklaracji intelektualnej. 
To właśnie brak oferty intelektualnej i programowej ze strony władzy jest też niestety głównym powodem degradacji debaty publicznej. To co rzucało się w oczy właśnie w wywiadach z Lechem Kaczyńskim to fakt, że prawie zawsze przybierały one formę zaangażowanej rozmowy, dialogu opartego na jakiejś głębokiej analizie popartej wiedzą. Kiedy ogląda się wywiady z Prezydentem Kaczyńskim przeprowadzane przez Danutę Holecką, Dorotę Gawryluk czy nawet wywiad jaki prowadziła Monika Olejnik w siedzibie TVN (!), to naprawdę trudno nie dostrzec tej bezpośredniej formuły, a nawet swobodnej dyskusji. Lech Kaczyński próbował przekonać – wyjaśniać, uzasadniać. Po prostu miał coś do zaproponowania – coś o czym można było dyskutować. Tematem dyskusji była złożona oferta a nie poniżenie adwersarza.
Dziś trudno dostrzec tego typu relacje w wywiadach z Bronisławem Komorowskim. Zastąpiło je „ekskluzywne” wygłaszanie poprawnych formułek. Prezydent już nie rozmawia – prezydent uświetnia. Kilku akredytowanych dziennikarzy celebruje „orędzie” a głowa państwa deklamuje. I ludziom ta inscenizacja „Wersalu” odpowiada, niezależnie od tego czy głowa państwa ma w ogóle cokolwiek do powiedzenia. 
Fenomen Bronisława Komorowskiego nie wynika jednak z tego że przekonał Polaków że „plusz” jest najlepszym materiałem budowlanym to skonstruowania państwa. Obecny prezydent czerpie swoją popularność przede wszystkim z retoryki politycznej i propagandy wizerunkowej jaką przyjął cały obóz rządzący siedem lat temu. Polityki kolektywizmu i nowomowy bez żadnego merytorycznego podłoża. Dlaczego poparciem społecznym wyprzedził dziś o głowę obóz polityczny który wyniósł go cztery lata temu do władzy? – z prostego powodu – pozbył się w jeszcze większym stopniu niż obóz rządowy wszelkiej odpowiedzialności za decydowanie o losach kraju. Mówiąc obrazowo i nawiązując do słów Donalda Tuska z wiosny 2010 roku: Komorowski przyjął oferowany mu żyrandol i wypolerował jego koraliki żeby bardziej błyszczały. To wystarczyło aby być najpopularniejszym politykiem w Polsce.
Polacy wbrew pozorom są społeczeństwem bardzo podatnym na propozycje i bardzo chętnie współpracują z publicznym wodzirejem. Nie od dziś zachwycają się nami choćby artyści występujący przed polską publicznością. Widać to także przy okazji każdej niemal akcji promocyjnej lansowanej na szerszą skalę – Polacy albo gremialnie tańczą, albo gotują, alb biegają w maratonach. Jesteśmy bardzo wdzięcznym i plastycznym społeczeństwem. Ale też wyjątkowo lubimy gadżety którymi można szpanować. Jesteśmy też wyjątkowo podatni na modę i mamy silną potrzebę okazywania dominacji. 
Być może też ta nasza skłonność do kolektywnych deklaracji była podłożem tak trwałego zaakceptowania lekkiej i kolorowo opakowanej oferty jaką złożyła społeczeństwu siedem lat temu Platforma Obywatelska. Przede wszystkim oferty opartej na projekcji społecznych kontrastów między „lepszą” i „gorszą” częścią społeczeństwa, a ponadto uwiarygodnionej od początku gigantycznymi pieniędzmi unijnymi i brakiem refleksji nad zadłużeniem państwa jakie to za sobą pociągnęło.
Niestety też, pomimo niezaprzeczalnej atrakcyjności z zewnątrz, jednocześnie oferty pozbawionej jakiegokolwiek potencjału intelektualnego, jakiejkolwiek recepty na budowę stabilnego i zdrowego społecznie i gospodarczo państwa. Polaków po prostu wpuszczono w pułapkę kiepskiego poziomu intelektualnego zapewniając ich ze wreszcie wyrwali się z mentalnego marazmu. Na dodatek, wręcz groteskowo przekonano ich, że oferta ta może zostać przyjęta tylko przez bardzo wymagającą intelektualnie i światłą część elektoratu. Jako dowód na słuszność tej oferty pokazano im „szklane domy” dofinansowane z unijnych pieniędzy – nie pokazano tylko w jakie długi to wpakowało państwo. I to na dziesiątki lat.
Niestety tragedią tego systemu będzie także to, że kiedy społeczeństwo zacznie już dostrzegać że za tą ofertą nie kryła się żadna przemyślana recepta, poza nieudolnym zadłużaniem i biurokratyzowaniem kraju, i poza wyciąganiem z kieszeni społeczeństwa pieniędzy na coraz wyższe wynagrodzenia ludzi którzy się załapali do panteonu władzy, to efektem będzie tylko kolejny dyktat.

Nastąpi kolejne „polskie TKM” – bo z tymi ludźmi nikt po zmianie ekipy nie będzie już dyskutował – ani na poziomie politycznym ani w prywatnych domach. Żadna partia, żadna ekipa, żadne środowisko nie jest bez wad – ta dyskusja po prostu jest niezbędna. A po wyborach po prostu nikt już nawet nie będzie w stanie jej reaktywować. I to jeden z efektów dwóch kadencji rządów PO – jedno z następstw pułapki średniego intelektu, i zaniku sprawnosci humanistycznej społeczeństwa. 

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka