waw75 waw75
228
BLOG

Mistrz ceremonii

waw75 waw75 Polityka Obserwuj notkę 3

Wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego są od lat główną osią symetrii debaty publicznej W myśl zasady „myślę więc jestem” każdy kto ma wolę istnieć w debacie publicznej musi do słów Kaczyńskiego wymyślić jakąś jaskrawą teorię. W te albo we w te. To samo zdanie może być wyrazem zamachu na demokrację albo walki o demokrację, dzieleniem Polaków albo jednoczeniem narodu,  obrazem geniuszu albo objawem paranoi. Czasem samo to co Jarosław Kaczyński mówi ma dla opinii publicznej mniejsze znaczenie niż treści jakie wynikają z narracji jego słów. Od hagiografii po puszczenie wodzy pogardy. Dla wielu ludzi tożsamość światopoglądowa jak i pozycja społeczna definiuje to jakie stanowisko zajmują wobec wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego. I to niestety w obie strony. Słowem do wszystkiego można dorobić dowolną filozofię byle się zapisać przed swoim kolektywem.

Oczywiście to nie kwestia przypadku czy sezonowej mody, Jarosław Kaczyński zapracował sobie na taką rolę latami. Po pierwsze tym, że ma nietuzinkowe zdolności do syntetycznej analizy wydarzeń i mechanizmów politycznych a po drugie – nie da się ukryć – jest jaskrawo jednoznaczny w tezach. I nie ukrywam że mi też czasem podnosi ciśnienie.

Ale tym razem muszę przyznać że Kaczyński ma pełne prawo do swojej ostrej retoryki i sprawa jest zbyt poważna żeby jego wypowiedzi traktować jedynie jako punkt odniesienia do zajęcia miejsca po jakiejś stronie barykady – albo tej ostrzeliwanej albo tej z której się strzela.

Lider największej partii opozycyjnej po uzyskaniu wiarygodnych danych, że partia ta w jakimś miejscu nieuczciwie została pozbawiona głosów ma pełne prawo powiedzieć: wybory zostały sfałszowane. I to czy ktoś się za to obrazi nie ma tu żadnego znaczenia.  Jeśli w demokratycznym kraju w wyniku nieprawidłowości – celowych lub nie – opozycja udowodni że realnie straciła szansę na jakiś mandat, a Kaczyński podając przykład udowodnił że tak było, to ma pełne prawo wystawić tak surową ocenę.

Oczywiście to prawda że między określeniami: zafałszowane,  wypaczone czy niewiarygodne a słowami o sfałszowanych wyborach jest przepaść znaczeniowa, ale to trochę tak jakby po niezamierzonym wypadku drogowym unikać słowa „wypadek” tylko dlatego że kierowca nie chciał go spowodować.

Druga sprawa – może nawet bardziej zasadnicza to fakt podstawowy: znikały lub pojawiały się karty do glosowania i zmieniały się wyniki po zakończeniu pracy komisji obwodowych. Wystarczy że z tego powodu partia opozycyjna lub jakikolwiek komitet wyborczy został pozbawiony mandatu. A to już wykracza poza drobne nieprawidłowości czy błędy proceduralne.

Jarosław Kaczyński jako lider opozycji miał pełne prawo powiedzieć o sfałszowanych wyborach.  Zresztą gdyby podobny bałagan i podobne doniesienia o już zgłoszonych nieprawidłowościach miały miejsce w czasie rządów PiS-u, to nikt kto pamięta jeszcze antypisowską histerię lat 2007 – 2011 nie ma chyba wątpliwości, że zarzut o fałszowanie wyborów byłby jednym z bardziej łagodnych, i rozmyłby się gdzieś między porównaniami do narodzin faszyzmu w  1933 roku  a „doniesieniami” o aresztowaniach opozycji o szóstej nad ranem.

Dziś problem debaty publicznej polega na tym, że choć nikt nie zaprzecza, że organizacja tych wyborów to była kompletna klapa i kompromitacja – ba! – nikt nawet nie zaprzecza że prawie jedna piąta głosów, a w niektórych województwach wręcz co czwarty głos wyborcy trafił do kosza, to w stosunku do słów Kaczyńskiego trzeba zająć hiper - zdecydowane stanowisko. Jeśli twierdzi że były sfałszowane to albo trzeba uznać że były w stu procentach wiarygodne, albo złapać za szturmówkę i wybiec na ulicę.

Podczas kiedy sprawa jest naprawdę oczywista: jeśli W SKALI CAŁEGO KRAJU jedna piąta wyborców – a często wręcz jedna czwarta – nie została uwzględniona w głosowaniu i jeśli z powodu nieprawidłowości proceduralnych doszło do tego że opozycja – lub ktokolwiek inny - został pozbawiony należnego mu mandatu ( a kandydaci często na kampanię wydawali dziesiątki tysięcy złotych z prywatnej kieszeni) to wybory do sejmików i rad powiatów przyzwoicie jest przeprowadzić jeszcze raz. I to kompletnie bez względu na to co powie Jarosław Kaczyński. 

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka