waw75 waw75
739
BLOG

Trzy symbole rządów PO-PSL

waw75 waw75 Polityka Obserwuj notkę 2

Nie da się zdiagnozować obecnej sytuacji w Polsce bez zrozumienia systemu funkcjonowania państwa jaki zaproponowano społeczeństwu przed ośmiu laty. Tylko taki ideowy raport otwarcia daje szansę wyjścia z organizacyjnej zapaści w tak wielu dziedzinach. Dla mnie symboliczne dla systemu społeczno – ekonomicznego ostatnich ośmiu lat, były trzy rzeczy. Symboliczne nie dlatego że wiązały się z jakimś pamiętnym wydarzeniem, ale dlatego że obrazowały jakiś szerszy mechanizm funkcjonowania państwa pod rządami koalicji PO- PSL.

.

Pierwszym – i według mnie bardzo znamiennym symbolem państwa lat 2007-2015 pozostanie XIX-wieczny obraz „Gęsiarka” autorstwa Romana Kochanowskiego. I wcale nie dlatego ze zniknął z Kancelarii Prezydenta w czasie kadencji Bronisława Komorowskiego, a ja akurat tego prezydenta nie lubiłem. To bez znaczenia - zapewne podczas kadencji każdego prezydenta przez pomieszczenia kancelarii przemknął niejeden trefny osobnik. Ale „Gęsiarka” jest symbolem pewnej optyki na potencjał swojego państwa. Historia kradzieży tego obrazu wystarczy za cały elaborat definicji. Jego wartość według inwentaryzacji stanu kancelarii została wyceniona na 2,5 złotego. Słownie: dwa złote i pięćdziesiąt groszy. Według ustaleń prokuratury skradziony obraz o tej inwentaryzacyjnej wartości 2,5 zł pod Halą Mirowską kupił kelner zatrudniony w Kancelarii Prezydenta, za 100 złotych – czyli 40 razy drożej. Następnie ów kelner zastawił obraz w lombardzie za 1800  złotych – czyli zarabiając na nim 18-krotnie. Z lombardu „Gęsiarka” trafiła do domu aukcyjnego REMPEX, który nie mając świadomości skąd pochodzi, ale stwierdzając jej rzeczywistą wartość, wystawił ją na sprzedaż za kwotę 12 tysięcy złotych. Ostatecznie obraz został sprzedany za 10 tysięcy złotych. Czyli 4000 razy drożej niż wycenił go „rzeczoznawca” w Kancelarii Prezydenta.

Doprawdy trudno o bardziej symboliczny przykład patologii jaką od ostatnich ośmiu lat zainfekowano Polskę. Patologii wstydu, umniejszania roli własnego państwa, zaniżania jego rzeczywistej wartości. A nade wszystko braku rozeznania w wartości własnego handlu, własnego przemysłu, własnego wzornictwa, roli własnych mediów, systemu bankowego czy zasobów naturalnych. Brak rozeznania o rzeczywistej wartości własnego państwa zawsze skończy się jego utratą, nawet jeśli – tak jak w przypadku „Gęsiarki” - każdy kolejny właściciel będzie myślał ze zrobił świetny biznes. Cóż to za przestępstwo ściągnąć ze ściany obraz o wartości 2,5 złotego? Ściągnąć jednak obraz za 10 tysięcy złotych to poważny dylemat. I ten mechanizm myślenia przyświecał niewątpliwie wielu decyzjom tamtego okresu

.

Drugim sztandarem Polski rządzonej przez PO i PSL pozostanie dla mnie kampania „Fajna Polska”. Wymyślona i zapoczątkowana wiosną 2012 roku przez Tomasza Lisa, a następnie  uzgodniona w czerwcu na spotkaniach z premierem Donaldem Tuskiem. Celem kampanii było rzekomo pokazanie podczas mistrzostw EURO 2012 Polaków  bez kompleksów i frustracji, otwartych i zadowolonych z życia w swoim państwie. Donald Tusk zaprosił na spotkanie redaktorów naczelnych największych polskich mediów i wspólnie uzgodniono jak podczas mistrzostw pokazywć Polskę i jej wewnętrzną sytuację. 

Tomasz Lis: Ale nie popełnię chyba nadużycia, pisząc, że premier Tusk boi się o jakąś PR-owską porażkę, incydent, który przesłoniłby cały obraz. Rozumiem go. Jednocześnie uważam, że nadchodzący turniej może być przełomem. Nie ze względu na to, jak zagrają Polacy i nie ze względu na to, jak będą nas oceniać goście z zagranicy. Idzie o to, jak będziemy po tym turnieju patrzyli na samych siebie. W tym lustrze spojrzymy na siebie. Nos podpowiada mi, że w nadchodzących kilku tygodniach Polacy zobaczą w lustrze fajne społeczeństwo fajnych ludzi, radosnych, roześmianych, czasem złych, ogólnie dobrych.”[1]

.

Tusk mógł niewątpliwie liczyć na lojalność „redaktorów naczelnych najważniejszych polskich mediów” i bez wątpienia „żadna PR-owska porażka” nie miała szansy się przebić w serwisach. I to zapewne nie tylko w czasie trwania mistrzostw. Dziś – w przededniu organizacji w Polsce ŚDM czy historycznego szczytu NATO trudno sobie nawet wyobrazić sytuację że premier Beata Szydło ustala z największymi mediami jak mają pokazywać nastroje Polaków czy sytuację w Polsce. W 2012 roku indoktrynacja polityczna mediów była jednak tak wielka że nikt takich spotkań nawet nie próbował ukrywać. Media były całkowicie podporządkowane Tuskowi i Platformie i było to tak oczywiste że nie budziło żadnych wątpliwości czy choćby obaw o wiarygodność informacji.

Ale kampanię „Fajna Polska” w pozycji symbolu stawia fakt, że zapoczątkowano ją nie tylko w przeddzień finału mistrzostw, ale też w tym samym czasie kiedy tysiące klientów Amber Gold zorientowało się, że miesiącami byli okradani w świetle jupiterów i na oczach organów kontrolnych państwa. Co więcej, także w czasie gdy w mediach publicznych od początku roku trwała czystka i wymieniano całe redakcje informacji po przepychankach między „małym” a „dużym” pałacem. Gdyby tego było mało mieliśmy ogólnopolski wielomiesięczny kryzys między lekarzami a NFZ-em.  Ludzie odchodzili z niczym zastając zamknięte przychodnie, większość lekarzy stawiało na receptach pieczątkę „refundacja do ustalenia przez NFZ” a pacjenci płacili za leki sto procent stawki. Cały 2012 rok to także chyba jeden z najgorszych w minionych dwóch kadencjach – gospodarczo zakończony nagłym zjazdem wzrostu PKB do 0,4 % (a chwilami nawet do 0,2% ) i skokowym wzrostem bezrobocia  do 14%. I gdyby nie lokomotywa inwestycji na mistrzostwa – finansowanych przez Unię Europejską - to rok 2012 byłby zapewne rokiem recesji.  Co więcej, dziś mało kto pamięta o tym, że na przełomie 2012 i 2013 roku doszło do gigantycznego kryzysu między Polską a Komisją Europejską, w wyniku czego w lutym 2013 roku Unia wstrzymała Polsce przeszło 3,5 miliarda złotych na finansowanie inwestycji drogowych, grożąc też zamrożeniem całej puli 4 miliardów euro. [2]  Dziś po takich wydarzeniach mielibyśmy być może płonące barykady na ulicach.

Rok 2012 był absolutnie wyjątkowy – i nie tylko z powodu mistrzostw w piłce nożnej, ale przede wszystkim gigantycznego kryzysu państwa i kumulacji społecznego niezadowolenia. A jednocześnie, równolegle był  rokiem pompowania kampanii „Fajna Polska” pokazującej uśmiechniętych, zadowolonych  Polaków, machających balonikami i dumnych ze swojego państwa. Gdyby po tych kilku latach spytać ludzi który rok w ich oczach był najlepszym w ostatnim dziesięcioleciu to zapewne wielu wskazałoby właśnie 2012 jako okres odbicia się od dna i  największego rozwoju i wzrostu gospodarczego. Kampania „Fajna Polska” zawsze pozostanie więc dla mnie symbolem propagandy lat 2007-2015 – propagandy bez której system ten nie miałby prawa istnieć – a bez wątpienia trwać przez całe dwie kadencje.

.

Trzecim symbolem minionej władzy – mimo kilku mocnych konkurentów – jest według mnie budowa Autostrady A4. Trudno bowiem znaleźć jakiekolwiek inne przedsięwzięcie, które tak obrazowo pokazuje niemal wszystkie patologie polskiej administracji, gospodarki i prawodawstwa lat 2007 - 2015. Pierwszym absurdalnym zawirowaniem wokół autostrady był spór o wcześniejsze oddanie odcinka Wykrot – Krzyżowa do granicy z Niemcami. W efekcie doszło do absurdalnej sytuacji, kiedy niemal gotowy do ruchu odcinek autostrady przez pół roku czekał na uruchomienie z powodu braku porozumienia stron.[3] Co ciekawsze wiele późniejszych odcinków – jak choćby odcinek Szarów – Tarnów oddawano do użytku mimo że gotowy był tylko jeden pas ruchu i na dodatek z ograniczeniem do 70 km/h (słynny „stan przejezdności autostrady”). Oddania te, zwykle rok lub dwa po terminie, odbywały się jednak zawsze w atmosferze kolejnego gigantycznego sukcesu rządu. Po czym minister i kamery odjeżdżali i budowa ruszała jak co dzień. 

Wyzwanie polityczne aby całość autostrady oddać do użytku przed EURO 2012 doprowadziło w rezultacie do tego, że nie tylko ustalano kompletnie nierealne terminy realizacji poszczególnych odcinków ale też do 2009 roku Generalna Dyrekcja nie prowadziła niemal żadnej kontroli jakości realizowanych prac, co w rezultacie spowodowało między innymi wymienione wyżej wstrzymanie unijnych dotacji [2] . Szerzej mówił też o tym raport NIK z kwietnia 2015 roku [4].

Budowa autostrady A4 obnażyła też bez litości patologie prawa zamówień publicznych. Niestety wyłącznie bez litości dla wykonawców. Mało realne do spełnienia krótkie terminy i ustawowe narzucenie wyboru najniższej ceny stworzyły na niektórych odcinkach wręcz karykaturę inwestycji, kiedy odcinek kończył dopiero trzeci z rzędu wykonawca – dwóch poprzednich szło „z torbami”.  Przykładem jest budowa odcinka Rzeszów – Jarosław, gdzie z powodu błędów w projektach wiaduktów GDDKiA  „pogoniła” pierwotnego wykonawcę – Polimex – Mostostal i rozpisała nowe przetargi. Co najciekawsze w tym wszystkim Polimex zgodnie z warunkami przetargu te wadliwe projekty dostał do realizacji ... od GDDKiA. W efekcie odcinek ten 4 lata po pierwotnym terminie dziś wciąż nie jest oddany do użytku, wykonawca z którym Generalna Dyrekcja zerwała umowę udowodnił że nie ponosi winy za błędy w projekcie i prawdopodobnie sąd nakaże wypłacić mu wielomilionowe odszkodowanie a nowy wykonawca – firma Strabag zażądała za naprawę wadliwych wiaduktów dodatkowe 215 milionów złotych. [5] Co ciekawe urzędnicy Generalnej Dyrekcji sami przyznawali, że jedynym uczciwym i logicznym rozwiązaniem problemów byłoby po prostu dopłacić wykonawcy –szczególnie kiedy w trakcie prac  dochodziły dodatkowe, niemożliwe do przewidzenia koszty, które bez cienia jego winy doprowadzały go do bankructwa. Niestety ... ustawa zabraniała traktować wykonawców uczciwie. Bankrutowali więc jeden za drugim a urzędnicy GDDKiA inkasowali należne premie za dzielną postawę w obronie chorej ustawy. Aż trudno nie spytać gdzie był wtedy choćby Trybunał Konstytucyjny ...

.

Autostrada A4 ujawniła też jednak jeszcze jeden absurdalny mechanizm – tym razem w unijnym systemie. Na obsłudze autostrady dotowanej ze środków unijnych przez pierwsze lata nikt nie ma prawa zarabiać – nawet państwo które sfinansowało większość tej budowy. W efekcie na A4  przejazd płatnym odcinkiem autostrady ale budowanym przed wejściem do Unii jest pięciokrotnie droższy niż przejazd odcinkiem, tej samej autostrady A4 tyle że współfinansowanym przez Unię. W efekcie państwo nie ma prawa zarabiać na autostradzie budowanej  w ramach dotacji unijnych – a jedynie pobierać opłatę za remonty. I tak na przykład za przejazd 50 kilometrów starej autostrady między Krakowem a Mysłowicami, za fakturę wystawioną przez Stalexport S.A. zapłacimy 20 złotych. Natomiast za przejazd 90 kilometrów nowego odcinka z węzła Prądy (pod Opolem) do węzła Karwiany (Bielany Wrocławskie) tylko 6,90 zł – a fakturę wystawi nam państwowa GDDKiA. I tak państwo, które latami doprowadza do bankructwa dziesiątki wykonawców autostrad – uzasadniając to dbałością o publiczne pieniądze, następnie traci miliardy złotych uzasadniając to z kolei dbałością o unijne dyrektywy. 
.

[1]

http://opinie.newsweek.pl/teraz-polska--fajna-polska,92693,1,1.html

[2]

http://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/751611,afera-drogowa-unia-zapowiada-wstrzymanie-srodkow-gddkia-na-pomorzu-problem-z-200-mln-zl,id,t.html

[3]

http://luzyce.info/2009/03/18/autostrada-na-razie-dla-rowerzystow/

[4]

https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-jakosci-robot-drogowych-nadzorowanych-przez-gddkia.html

[5]

http://rzeszow.wyborcza.pl/rzeszow/1,34975,19533335,a4-rzeszow-jaroslaw-bedzie-drozej-i-pozniej.html

https://pl.wikipedia.org/wiki/Autostrada_A4_(Polska)

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka