Wiem że głupio to zabrzmi ale to tak to już jest że od lat publikowałem na różnych portalach. Nie żebym był taki rozchwytywany – po prostu taka jest specyfika blogowania – można być cienkim pismakiem ale wrzucać teksty w stu tysiącach miejsc. No więc, skoro można to korzystałem – czasem na zaproszenie czasem nieśmiało z wrodzonej pychy. I muszę powiedzieć że ta różnorodność klimatyczna czytelników poszczególnych portali zawsze przynosiła mi mnóstwo powodów do refleksji.
W Newsweeku, otwarci, tolerancyjni i empatyczni zwolennicy lewicowego humanitaryzmu kochali każdego. Każdego … kto miał takie same poglądy jak oni. Resztą gardzili i z niej szydzili. Ot – nowoczesna lewicowość – nowoczesna tolerancja.
W Nowym Ekranie bojownicy słusznego tropienia Żydów i masonów. To był najbardziej w moim życiu wyrazisty dowód na to że – jak to się mawiało w latach 90-tych: „gdyby w Polsce nie istniał antysemityzm to Michnik by go wymyślił”. Święta racja – bo nie ma chyba łatwiejszego adwersarza niż antysemita. Pamiętam jak napisałem tekst o tym jak dzięki kreatywnej księgowości ministra Rostowskiego – i wyrzucaniu długów Polski poza nawias kryteriów naliczania – Polska uniknęła ogłoszenia w 2012 roku że przekroczyliśmy drugi próg ostrożnościowy, czyli że dług publiczny przekroczył 55% nakładów budżetowych. Dług nie zmniejszył się nawet o złotówkę – tyle tylko że przerzucenie części zobowiązań na Państwowy Fundusz Drogowy i wyrzucenie dużej części zobowiązań na barki samorządów nagle w cudowny sposób „oczyściło” hipotekę państwa z zadłużenia :) . Nawiasem mówiąc Komisja Europejska nie dała się na to nabrać i podliczyła wszystkie długi Polski ostrzegając już wtedy że zbliżamy się do zadłużenia sięgającego 3% PKB ale kto by się tam w 2012 czy 2013 roku przejmował Komisją Europejską.
Nieważne – w każdym razie, pamiętam że na Nowym Ekranie tekst spotkał się z zainteresowaniem a jeden z komentatorów, żeby wyjaśnić mechanizmy zadłużenia Polski przedstawił mi …. drzewo genealogiczne rodziny Rostowskich od bodajże XVI wieku – pokazujące rzekomo żydowskie pochodzenie Jana Vincenta. Czyż można sobie wyobrazić głupszego i łatwiejszego dyskutanta?
Tak czy owak doświadczenie blogerskie nauczyło mnie jednego: fanatyczny antyklerykalizm to dokładnie ten sam poziom retoryczny co fanatyczny antysemityzm. Dokładnie tak samo bezmyślny i dokładnie tak samo bezradny. To dwa bieguny tej samej głupoty.
Komentarze