waw75 waw75
1882
BLOG

Odpuszczam

waw75 waw75 Społeczeństwo Obserwuj notkę 73

Nie każdy ma nerwy ze stali, ja nie mam. I coraz częściej to do mnie dociera. A może po prostu nadszedł czas żeby sobie wreszcie uświadomić, że zakłamanie jakim karmiono ludzi przez osiem lat na długi czas zablokowało możliwość jakiegokolwiek dialogu. I nie da się tego przeskoczyć – trzeba spokojnie przeczekać. Przeczekać aż wywietrzeje ten amok pogardy i pychy, dzięki którym poprzednia ekipa budowała retorykę walki z opozycją.

.

Myślę też, że musi minąć trochę czasu zanim do świadomości Polaków zaczną się stopniowo przebijać informacje o wydarzeniach ostatnich ośmiu lat. Informacje które nie przebijały się przez media całkowicie opanowane przez środowiska poprzedniej władzy. Jak wiadomo, w naukowym podziale pamięci najwyższe miejsce zajmuje tak zwana pamięć żywa – czyli pamięć wydarzeń których konsekwencją jest teraźniejszość. Pamięć o wydarzeniach dających odpowiedź na pytanie w jakim miejscu dziś jesteśmy i jakie mamy przed sobą zadania. To przede wszystkim fundament społecznego dialogu. A pamięć ta – pamięć realnych wydarzeń - realnej sytuacji państwa, przez niemal dekadę, dziś po prostu nie istnieje. Trwał bowiem wyłącznie wyselekcjonowany przekaz – konsekwentnie dobierany we wszystkich ogólnopolskich mediach. Brak tej pamięci nie utrudnia debaty – on ją uniemożliwia.

.

Kiedy w październiku 2015 roku po ośmiu latach totalnej władzy jednego środowiska Polacy zdecydowali o zmianie ekipy rządzącej, usłyszałem od przyjaciółki zasmuconej porażką swoich faworytów takie zdanie: „przez osiem lat oskarżaliście nas o wszystko to teraz zobaczycie jak to jest – będziemy was gnoić tak samo”. Nie rozumiałem wtedy jeszcze co miała na myśli, nie trzeba było jednak długo czekać żeby się tego dowiedzieć. I dziś właśnie tą optykę uważam za kluczową do zrozumienia dlaczego przez najbliższe lata  jakikolwiek dialog może stać się  niemożliwy.

.

Zwolenników poprzedniej władzy na pewno musiały boleć ostre zarzuty jakie wobec niej stawiano. To oczywiste i trzeba to naprawdę zrozumieć i uszanować. To ludzka rzecz. Problem polegał jednak na tym, że zarzuty te całkowicie kontrastowały z obowiązującym – i przez niemal całe osiem lat jedynym -  przekazem medialnym jaki docierał do społeczeństwa. Tym bardziej że informacje o przyczynach tych zarzutów już do Polaków nie docierały – a tym samym zarzuty te były odczytywane jako cyniczna i niczym nie uzasadniona manipulacja oparta na kłamstwie.

Przykłady można mnożyć. Media nie trąbiły przecież na alarm kiedy deficyt budżetowy państwa zwiększono o 300% - z 17 do 54 miliardów złotych. Nie alarmowano też Polaków że dług publiczny państwa zwiększył się z nieco ponad 300 do grubo ponad 900 miliardów złotych. Nie o 20 – 30 – czy 50 miliardów ale przeszło 600 miliardów. Dług – dodajmy, od którego naliczany jest przecież jeszcze procent, co powoduje że suma do oddania rośnie parabolicznie. My po prostu nie mieliśmy prawa się aż tak drastycznie zadłużać bo nie stać nas na spłatę odsetek – ale ostrzeżenia a nawet przerażenie ekonomistów przez osiem lat waliły w ścianę mediów  niczym w ekran autostradowy. Przekazywano wyłącznie korzystne – wyrwane z całości bilansu wskaźniki i opinie.  Co gorsza zadłużanie to nie miało wiele wspólnego z zasadą inwestowania bo, jak zobrazowała analiza wicepremiera Morawieckiego,  stopa zwrotu od pompowanych w ten sposób pieniędzy od lat dawała coraz mniejsze korzyści.

Nie przebijały się też na przykład  konferencje Kasy Krajowej SKOK, która w połowie 2012 roku alarmowała że odebranie jej nadzoru i zmiana struktury funkcjonowania poszczególnych kas pozwoli bez żadnej kontroli wyprowadzać z nich pieniądze. Tych konferencji było kilka – wszędzie ostrzegano czym skończy się dla wierzycieli wprowadzenie ustawy o nadzorze przez KNF. Żadna z nich nie przebiła się jednak do ogólnopolskich mediów. Ustawę wprowadzono - dwa i pół roku później okazało się że z „Wołomina” wyprowadzono w tym czasie kilkaset milionów złotych, a winą obarczono ... Kasę Krajową, która od ponad dwóch lat nie miała żadnego wpływu ani żadnego prawa nadzoru nad żadną z autonomicznych już kas oszczędnościowo – kredytowych. Te informacje się po prostu nie przebijały – a bezradne protesty opozycji były traktowane jako „nieznośny jazgot” „sfrustrowanych nieudaczników” który trzeba spokojnie ignorować.

.

Nie przebijały się też informacje o aresztowaniach dziennikarzy – nikt nie alarmował przecież , że choć w świetle fleszy i na oczach całej Polski Wojciech Sumliński został aresztowany i latami walczy na sali sądowej to wszystkie kolejne zarzuty jakie mu stawiano zostają oddalane. Ani TVN ani Gazeta Wyborcza ani przede wszystkim TVP czy Polskie Radio – łącznie z tak bardzo zakochaną w sobie radiową „Trójką”, nie stawały w obronie Jarosława Pinkasa – wiceministra zdrowia w rządzie PiS aresztowanego kilka miesięcy po wyborach pod zarzutem korupcji. Oczywiście Pinkas został całkowicie oczyszczony z zarzutów a po ogłoszeniu wyroku zdradził że po aresztowaniu mówiono mu wprost: „daj nam coś na Religę i będziesz wolny”. Czy dzisiejsi „obrońcy demokracji”  potrafią dziś znaleźć choćby jeden przykład przypominający aresztowanie Pinkasa, rewizję ABW w redakcji Wprost czy przejęcie redakcji Rzeczpospolitej przez ludzi Pawła Grasia? Nie przebijały się przecież przez media informacje o konfiskatach materiałów dziennikarskich dziennikarzowi TVP Filipowi Rdesińskiemu, ani nazwiska kolejnych dziennikarzy znikających z anten publicznych mediów. Do dziś wiele osób nie wie zapewne że w latach 2012 – 2013 w redakcjach informacyjnych TVP trwały czystki i tworzenie od podstaw całych redakcji według klucza politycznego. To się po prostu nie przebijało przez propagandę medialną – Polacy o tym nie wiedzieli, docierały do nich tylko jakieś „brednie opozycji”. Dziś jedno zwolnienie – ba! – jedno przesunięcie pojedynczego redaktora na inną godzinę emisji wywołuje histerię i protesty uliczne.

.

I można by tak wymieniać naprawdę godzinami – zapewniam że to nie przesada. Bo gdzie tu jeszcze zabójstwo pracownika biura poselskiego PiS w Łodzi, Marka Rosiaka, i cała kilkutygodniowa akcja preparowania informacji że ów psychopata pierwotnie planował atak na Stefana Niesiołowskiego a na „liście” miał kilku polityków ze wszystkich opcji politycznych. A gdzie jeszcze treść „kelnerskich podsłuchów” w których szef PKN Orlen zapewnia Pawła Grasia, o zmowie szefów publicznych spółek którzy od 2007 roku nie zamieszczają reklam w prasie krytycznej wobec  rządu, o rozmowie Piotra Wawrzynowicza z Janem Kulczykiem czy choćby o rozmowie Krzysztofa Kwiatkowskiego z Janem Burym kiedy panowie „ustawiają” którzy kandydaci mają wygrać konkursy na szefów regionalnych oddziałów NIK, gdzie rozmowa Pawła Wojtunika z Elżbietą Bieńkowską, w której szef CBA opowiada byłej wicepremier że z PZU w ciągu dwóch lat „wyparowało” ponad 250 milionów złotych a dziwny „parasol ochronny” powoduje że Biuro nie jest w stanie nawet skontrolować tej sprawy.

.

Ale naprawdę trzeba mieć dziś świadomość, że do czytelników Gazety Wyborczej czy Newsweeka, do telewidzów TVN24 czy ówczesnej TVP te informacje po prostu nie docierały – docierały do nich jedynie jakieś „absurdalne oskarżenia paranoików”  które zaprzeczały przekazowi medialnemu – a więc zapewne wymyślali je oni na potrzeby polityczne. I dziś mamy taką oto sytuację, że ludzie ci uznali, ze będą się zachowywać „tak samo”. Będą wymyślać zarzuty – nie będą sobie żałować –skoro tyle lat musieli znosić oskarżenia sprzeczne z faktami podawanymi przez media to dziś sami będą rzucać oskarżenia – nie interesując się czy jest w nich choćby cień prawdy. Ta dyskusja nie ma zatem sensu – ludzie ci są bowiem tak zindoktrynowani i oburzeni zarzutami opozycji z lat 2007 – 2015,  że nawet własne kłamstwa traktują dziś jako uzasadnione doświadczeniami i w pełni etyczne  postawy w dyskusji.   

.

 

Ale Polaków przez ostatnie osiem lat dzielono bardzo precyzyjnie, wiedząc że istnieją dwa rodzaje oceny adwersarza: ocena uczciwości i etyki czyichś motywacji czy postępowania i ocena jego wartości jako człowieka – wartości mentalnych, biologicznych czy emocjonalnych. Pierwszy rodzaj oceny powoduje dyskusje – nawet jeśli burzliwą. Drugi rodzaj oceny tą dyskusję kończy odbierając godność adwersarzowi. 

I kiedy dziś przypomnimy sobie sztandarowe przemówienia liderów i mężów opatrznościowych którzy tworzyli retorykę władzy ostatnich ośmiu lat, to widać bardzo wyraźnie, że świadomie kładziono nacisk właśnie na to aby tą część społeczeństwa która głosuje na inne środowiska po prostu skreślić z prawa głosu. Nie skrytykować motywacji czy postępowania ale pozbawić podstawowych praw człowieka w społeczeństwie. Najbardziej sztandarowym przykładem jest tu oczywiście człowiek, który niemal na każdym kroku podkreślał swoją przyzwoitość – Władysław Bartoszewski. I myślę że to właśnie ten człowiek jako pierwszy – pewnie w poczuciu swojej uniwersalnej przyzwoitości– zaproponował w społeczeństwie podział na ludzi którzy mają prawo do swojego zdania i na tych którzy nie mają ani praw, ani zdolności intelektualnych, ani prawa do szacunku.  Najbardziej znana jest oczywiście doktryna Bartoszewskiego ,  żeby – cytatem z przedwojennego satyryka : „przestać uważać bydło za niebydło”. I ta „oferta” chwyciła. Elektorat Platformy Obywatelskiej zaczął uważać za bydło każdego kto wyrażał swoje poparcie dla opozycji lub krytykował ówczesny rząd. Zresztą Bartoszewski dość klarownie definiował linie podziału między obozem władzy a opozycji – wypowiedź o bydle nie była chwilowym lapsusem. Na konwencji wyborczej Platformy Obywatelskiej we wrześniu  2007 roku mówił bez krępacji:

„Nie wierzcie frustratom czy dewiantom psychicznym, którzy swoje problemy psychiczne odreagowują na narodzie. Mnie nieraz dziennikarze pytają, jak wytłumaczę taki czy inny problem polityczny, a ja im mówię: „Spytajcie europosła Klicha, bo on jest psychiatrą i on to rozumie”.

.

I tą doktrynę podziału społeczeństwa kontynuowano przez kolejne dwie kadencje. Co więcej – tą doktrynę podziału społeczeństwa na zdroworozsądkowych i na chorych psychicznie przejęły wszystkie ośrodki medialne i opiniotwórcze zwalczające konserwatywną opozycję (bo nie tylko PiS)  lat 2007 – 2015.

.

Co gorsza chamska i agresywna retoryka Bartoszewskiego – także z uwagi na jego autorytet z działalności konspiracyjnej w okresie wojny – zyskała ogromną popularność. Elektorat PO ochoczo zaczął traktować jak bydło swoich kolegów z pracy,  przyjaciół a nawet członków rodziny.  Budziła się potęga pogardy – potęga wyższości. „Pisowska hołota”,  „paranoicy”, „pisotaliban”, „pisowski motłoch”, „ciemnogród” – to nie epatowanie żalu po kalumniach zasłyszanych gdzieś w ulicznej pyskówce – to standardowy zestaw obelg stosowanych przez czołowych, opiniotwórczych  publicystów największych ogólnopolskich mediów przez ostatnie osiem lat. Co więcej - ludzi uważających się dziś za ikony walki z hejtem i nietolerancją. Tego zakłamania nie da się dziś przeskoczyć w dyskusji żadnymi argumentami, stoi bowiem za nimi patologiczne poczucie wyższości i pogardy. Optyka projektująca obraz pisowskiego prostaka – czy też zaproponowana przez Bartoszewskiego projekcja „bydła” powoduje że żaden glos, żaden argument dyskutanta nie ma nawet szansy zostać wysłuchany, nie mówiąc już nawet o uczciwej interpretacji czy woli zrozumienia. Mało tego – ci ludzie nie są często w stanie dostrzec tego, że prowadząc dyskusję – w sposób już dla siebie niezauważalny – występują z pozycji recenzenta kondycji psychicznej czy poziomu mentalności adwersarza. Osiem lat projektowania „świra” w osobie adwersarza po prostu ugruntowało się jako aksjomat w dyskusji prowadzonej przez pewne środowisko.  Ten stan poczucia wyższości i pogardy został bezlitośnie obnażony przez freudowskie wręcz oburzenie informacjami że ludzie ci  – że ich środowisko i elektorat zostali nazwani „gorszym sortem”. To nienaturalne oburzenie, ta wściekłość akurat na ten rodzaj retoryki ma przecież oczywiste uzasadnienie – przecież to oni od ośmiu lat uważali się za lepszy sort, za mądrzejszy i zdolniejszy gatunek czlowieka. Doniesienie o tym ze ktoś śmiał podważyć powszechnie deklarowany dogmat o ich wyższości stal się w ich oczach najwyższym przejawem bezczelności. Znieśliby oskarżenie o wszystko – o nieuczciwość, o cynizm, o interesowność – ale nie o bycie gorszym obywatelem. Wszak tylko oni od ośmiu lat mieli prawo epatować pogardą. Dziś nawet nie dostrzegają już że gardzą, poniżają i jak skrajnie są nieuczciwi w dyskusji. Co najgorsze jednak – przestali już dostrzegać jak bardzo są niewiarygodni w swoich postulatach o dialog i etykę w dyskusji.

.

Kończę, po ładnych kilku latach,  swoje zaangażowanie w dyskusje publiczna na tematy polityczne. Pewnie na jakiś czas, ale na razie nie widzę żadnych szans na jakikolwiek dialog polityczny – to zakłamanie jest po prostu zbyt wielkie. Tym bardziej ze kiedy usłyszałem wczoraj z ust poseł Kidawy – Błońskiej że po wyjeździe Papieża Franciszka zapanuje w Polsce terror, to możemy być pewni że była to zapowiedź kolejnej projekcji rzeczywistości – być może takiej jakiej jeszcze nie widzieliśmy. 

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo