waw75 waw75
2931
BLOG

PiS zapłaci za Jackiewicza

waw75 waw75 Polityka Obserwuj notkę 24

Dymisja Ministra Skarbu Dawida Jackiewicza rodzi we mnie sprzeczne odczucia. Z jednej strony – jeśli powodem była istotnie „czerwona kartka” za swawolę skoku na posady w publicznych spółkach – jestem tą decyzją bardzo podbudowany. I to niezależnie od moich sympatii dla Dawida Jackiewicza.

Z drugiej jednak strony, decyzja ta jest dowodem na to że PiS nie był w stanie uniknąć „desantu” kolesiów (myślę że w większości z tzw struktur poziomych a nie układów partyjnej szpicy), na publiczne fuchy. Minister Jackiewicz był albo „za krótki” żeby się postawić tym układom albo po prostu uznał je za opłacalne. Jednak i w jednym i w drugim przypadku dymisja szefa resortu skarbu nie tylko jest uzasadniona ale też jest bardzo wyraźnym znakiem zmiany w standardach rządzenia państwem.

.

Dlaczego tak twierdzę? Ostatnim Ministrem Skarbu do którego moglibyśmy porównać Dawida Jackiewicza był oczywiście Aleksander Grad. Zarówno Mikołaj Budzanowski jak Włodzimierz Karpiński nie obejmowali bowiem resortu świeżo po wygranych wyborach, kiedy w naturalny sposób dokonywane są roszady personalne a co najmniej setki ambitnych „przyjaciół rodziny” zaczyna się domagać nagrody za zasługi i lojalność. I w tym kontekście już samo porównanie pozycji Jackiewicza do ówczesnej pozycji Grada pokazuje systemową dobrą zmianę. Grad był bowiem klasycznym baronem partyjnym, i to od lat znanym z tego że dystrybuuje stanowiska publiczne – choćby w regionie. „Autorytet” ten wypracował sobie zresztą już w czasie urzędowania jako wojewoda tarnowski i nawet w okresie rządów PiS z lat 2005-2007, to otoczenie Aleksandra Grada decydowało o lokalnych karierach w publicznych instytucjach. Zresztą, nie jest też żadną tajemnicą – co najmniej w powiecie tarnowskim, który był „matecznikiem” Grada – że to człowiek mający, powiedzmy – dryg do interesu. Nominacja barona partyjnego na Ministra Skarbu w 2007 roku była tak krzyczącym sygnałem, że dziś wydaje się to niemal nieprawdopodobne. A przecież przez wiele lat było … oczywiste. I to nawet dla dzisiejszych tzw „obrońców demokracji” z szeregów Platformy Obywatelskiej.

.

Co więcej, jeśli ktoś jeszcze nie chciał tego zapomnieć, pozycja Grada latem 2008 roku (czyli analogicznie do okresu urzędowania Dawida Jackiewicza) była tak silna, że nawet premier Tusk nie był już w stanie rozbić układu interesów jaki zbudował Grad w swoim resorcie. Tusk nawet mimo zapowiedzi że fiasko sprzedaży stoczni będzie dla Grada być albo nie być na stanowisku szefa resortu, w rezultacie, kiedy się okazało że sprzedaż przerodziła się w groteskę oczekiwania „zapłacą – nie zapłacą” , zmienił zdanie twierdząc że co prawda faktycznie doszło do skandalu ale „Grad jest nie do zastąpienia” i ma przed sobą poważne zadania do wykonania. „Zaprzyjaźnione media” fiasko sprzedaży stoczni zamieniły zaś w ogromny sukces uzyskania wadium.

W przypadku Budzanowskiego i Karpińskiego było już zupełnie inaczej – jedno zdanie Tuska oznaczało że dni urzędowania szefów Ministerstwa Skarbu są policzone. Działo się to jednak w sytuacji kiedy posady w spółkach były już rozdane – nie mieli więc możliwości zbudować swoich pozycji dzięki wdzięczności za możliwość zarobku.

Jackiewicz oczywiście nie wziął się znikąd – natomiast nie był ani baronem partyjnym dystrybuującym stanowiska w regionie, ani szefem żadnej frakcji wewnątrz partii, jak to miało miejsce w przypadku Grada. I tu zarówno jego nominacja jak i obecne jego odwołanie jest naprawdę ważnym sygnałem jak wiele zmieniło się w ciągu ostatniego roku. Trudno też nie zauważyć różnic między pozycją premier Szydło dziś a pozycją Tuska w 2008 roku. Tusk trząsł bezlitośnie partią ale układy polityczno – biznesowe trzęsły nim jako premierem. W istocie był to po prostu system oligarchiczny i mało jest na to tak wyraźnych poszlak jak porównanie pozycji Aleksandra Grada w 2008 roku i Dawida Jackiewicza w połowie 2016.

.

Jednak zawężanie pozycji Ministra Skarbu tylko do roli rozdawacza posad w publicznych spółkach jest oczywiście fałszywą demagogią. Owszem – to bardzo ważny atut – choćby dlatego że buduje pozycję ministra skarbu – ale też to nie jedyne zadanie szefa resortu. Przede wszystkim jest on odpowiedzialny za koordynację i funkcjonowanie spółek będących w jakimś procencie własnością Skarbu Państwa. I tu dotykamy znacznie poważniejszego problemu: zaplecza wykwalifikowanych i doświadczonych kadr menedżerskich. A tu sytuacja jest dziś patowa.

.

Czy uznamy to za polityczną retorykę czy nie, to tak zwane „dorzynanie watah” w latach 2007 – 2015 było faktem. A mówiąc obrazowo przez niemal dekadę nikt spoza środowiska politycznego wokół Platformy Obywatelskiej nie miał prawa zajmować żadnego kierowniczego stanowiska na żadnym szczeblu władzy. I była to niemal doktryna funkcjonowania państwa – wyjątki zdarzały się bardzo rzadko i to wyłącznie gdzieś w konkursach na poziomie samorządu. I nie ma co owijać w bawełnę – PiS jako środowisko polityczne nie dysponuje dziś szerokim wachlarzem doświadczonych kadr z oczywistego powodu – w ostatnim ośmioleciu ludzie z tego środowiska nie mieli szans na rozwój zawodowy na szczeblu kierowniczym. Było to zresztą wyraźnie widoczne już na listach kandydatów w wyborach samorządowych jesienią 2014 roku.

U podłoża tej sytuacji nie leżą ani żadne deficyty mentalne ani edukacyjne – jak wpajała swoim wdzięcznym wyborcom propaganda władzy lat 2007-2015 ale właśnie system uwłaszczenia przez jedno środowisko polityczne przez niemal całą ostatnią dekadę.

.

Mamy tu niejako dwa bieguny problemu: z jednej strony doświadczone kadry menedżerów wręcz dogmatycznie odrzucających misję publiczną, z drugiej zaś ambitne i często etosowe środowiska które nie mają kompletnie żadnych kwalifikacji do kierowania dużymi przedsięwzięciami. Z trzeciej jeszcze strony niemałą rzeszę dawnych działaczy Samoobrony, LPR czy nawet PSL-u, którzy co prawda samego PiS-u szczerze nienawidzą, jednak od co najmniej kilku lat wiedzieli że tylko PiS daje im szansę na przejęcie publicznych posad w lokalnych strukturach państwa. I tu często nie doszukamy się ani kompetencji ani szczerego etosu.

Czy PiS jako partia ma pomysł na rozwiązanie tej – w dużym stopniu patowej – sytuacji, tego nie wiem, chcę jednak wierzyć że dymisja Dawida Jackiewicza była efektem próby rozwiązania tego trudnego problemu.

.

Na koniec wreszcie ostatnia bardzo ważna kwestia – jeśli Dawid Jackiewicz wprowadził zamęt w obsadach spółek Skarbu Państwa to prędzej czy później będzie to dla samego PiS-u strzał samobójczy. A w każdym razie stanie się tak wtedy gdy PiS, premier Szydło czy Jarosław Kaczyński będą próbowali zrobić z tą sytuacją porządek. I to też nie efekt mentalności środowiska ale utarty porządek którego byliśmy już świadkami kilkukrotnie.

Wiem, że przykład jaki podam może wzbudzić sporo wątpliwości ale trudno mi znaleźć lepszy. Chodzi mi o Władysława Bartoszewskiego, który swoim życiem definiował wiele zjawisk współczesnego polskiego państwa.

I także w przypadku problemu z jakim zetknął się PiS i minister Jackiewicz,  warto czerpać z postawy pana Bartoszewskiego. Cofnijmy się do początku roku 2006 – rząd Kazimierza Marcinkiewicza zaczyna budowanie swojego zaplecza po wielu latach rządów SLD. Stawia na ludzi wpływowych, z autorytetem, z ambicjami – ale bez żadnego doświadczenia. Do głosu dochodzą też tysiące interesów z zewnątrz partii.

Jednym ze sztandarowych przykładów jest Władysław Bartoszewski – człowiek z ogromnym wówczas autorytetem, etosem, dorobkiem intelektualnym. W styczniu zostaje mianowany na prezesa Rady Nadzorczej PLL LOT. Bez żadnych kwalifikacji ani doświadczenia. Kiedy w czerwcu tego samego roku, decyzje i brak doświadczenia Marcinkiewicza zostają korygowane, Władysław Bartoszewski zostaje odwołany z posady w „Locie”. Trzy tygodnie później zostaje sygnatariuszem niezwykle ostrego listu krytykującego dyplomację rządu Kaczyńskiego a kilka miesięcy później honorowym liderem Platformy Obywatelskiej.

I nie mam wątpliwości że dziś ludzie powoływani przez ministra Jackiewicza podczas jakiejkolwiek próby odwołania także odnajdą w sobie choćby nieznane pokłady wrażliwości na demokrację. Rząd Tuska był pod tym względem bardziej rozsądny – nominacje Grada pozostały nienaruszone. PiS za zmianę decyzji Jackiewicza bez wątpienia zapłaci znacznie drożej.

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka