Nie wiem, pewnie to jakiś brak patriotycznego zaangażowania, ale ja nie postrzegam Żołnierzy Wyklętych jako tragicznych stronników jakiejś politycznej doktryny. Zupełnie nie interesują mnie dywagacje czy mogli się pogodzić z nowym porządkiem świata czy nie . Jednak ludzie ci będą dla mnie zawsze bohaterami najwyższej klasy. Dlaczego? Bo metody jakimi ich mordowano, torturowano i prześladowano są odpowiedzią na wszelkie wątpliwości co do tego z jakim bezgranicznym i nieludzkim złem się starli.
Inna wizja świata, inna wizja państwa, nawet inna wizja niepodległości nie tłumaczy tych potwornych zbrodni, tortur i metod represji jakie obnażyło prawdziwe twarze ich oprawców. To nie była twarz polityki ani innej ideologii – to była twarz zła, twarz ludzkiego zwyrodnienia które ogłosiło że teraz to ono będzie rządziło Polakami. To z tym złem walczyli, to w łapska tego zła nie chcieli oddać swojej ojczyzny.
.
Od dawna myślę zresztą też o dzisiejszych historykach i prokuratorach IPN. Myślę że nie zdajemy sobie nawet sprawy z jak potwornym okrucieństwem ci ludzie muszą się dziś zmierzyć. Zapewne wielu prokuratorów prowadzących śledztwa dotyczące współczesnych zbrodni nie musi się mierzyć z tak drastyczną skalą przemocy. Trudno mi sobie wyobrazić jak trudną i obciążającą psychicznie jest dziś praca prokuratorów IPN. Jak po badaniu tych dokumentów, patrzeniu na zdjęcia, słuchaniu relacji świadków wrócić do domu i normalnie żyć?
.
Dowódca jednego z oddziałów AK na Podhalu: dostał ofertę – odda się w ręce bezpieki a w zamian za to jego żołnierze wrócą do normalnego życia, do rodzin, do pracy, do szkół. Przyjął propozycję i zgłosił się do siedziby Urzędu Bezpieczeństwa … wytrzymał bicie, zrywanie paznokci, łamanie palców. Wytrzymał trzy dni zbiorowego gwałcenia jego żony na jego oczach. Zaczął sypać kiedy ubowcy zaczęli na jego oczach zbiorowo gwałcić jego matkę … Po torturach rozstrzelany.
.
Dowódca jednego z oddziałów AK w regionie łódzkim: katowany kilka miesięcy, pękł, nie wytrzymał i podał nazwiska. Według świadków na egzekucję przez rozstrzelanie rozstał odwieziony. Miał połamane obie nogi, obie ręce, wyrwane wszystkie paznokcie i zmiażdżone genitalia.
.
Jeden z dowódców AK w rejonie radomszczańskim: w chwili pojmania odstrzelono mu genitalia żeby łatwiej go było przewieźć do więzienia.
.
To są takie historie. Czy myślicie że któryś z tych zbrodniarzy dziś powie swoim dzieciom albo wnukom: tak, gwałciłem jego matkę żeby sypnął podkomendnych? Czy myślicie że powie: tak, łamałem jej palce żeby się przyznała? Czy naprawdę sądzicie że ci ludzie dziś przyznają się do bestialstwa które nie mieści się w głowie? Nie – choćby dlatego że człowiek nie byłby w stanie żyć z taką tożsamością. „Walka z bandami” stała się ich lekarstwem przed pogardą dla samego siebie. Dlatego nigdy nie dowiemy się od nich prawdy.
.
Dziś często spotykamy się z tematem Zespołu Stresu Pourazowego. Często dotyczy to żołnierzy powracających z misji wojskowych. Ci ludzie mają trudności z powrotem do normalnego życia, do uporania się z depresją, stanami lękowymi, strasznymi wspomnieniami z frontu. Po misjach trwających pół roku, rok, półtora roku. Wyobraźmy sobie więc ludzi walczących sześć lat ze zbrodniarzami największej wojny w dziejach świata. Zwyrodnialcami z SS i Gestapo. A potem jeszcze lata z bestiami z MBP, NKWD, UB. Ludźmi zaszczutymi i mającymi świadomość że każdy donos, każda zdrada to dla nich tygodnie tortur, łamania kończyn, wielogodzinnego siedzenia na odwróconym stołku – nabijania na pal w katowniach bezpieki, gwałcenia ich zon, sióstr, matek, żeby wyciągnąć od nich nazwiska – często nastoletnich – towarzyszy broni. Ci ludzie żyli pod presją jakiej my dziś nie jesteśmy nawet w stanie sobie wyobrazić. W rozmowach z historykami badającymi zbrodnie komunistyczne w pierwszych latach powojennych możemy usłyszeć że współpraca z UB czy NKWD była wówczas często prowadzona pod warunkiem utajnienia jej nawet przed własną rodziną. „Jeśli ktokolwiek się dowie że z nami współpracujesz to pamiętaj że masz córkę – a my wiemy wszystko”. Stąd dziś naprawdę cała masa sytuacji, kiedy ludzie wspominają że AK-owcy wpadli bo gospodarstwa i bez żadnego powodu zabili wujka, dziadka, ojca. Tak było, nie da się temu zaprzeczyć. Czasem rodziny nie wiedziały nawet, że zabity krewny wcześniej „wsypał” żołnierzy którzy zostali później zamęczeni z bestialski sposób. Często też „wsypał” dlatego że ubowcy grozili mu wcześniej skrzywdzeniem rodziny. To był nieludzki czas, psychoza, zaszczucie. Ale zafundowane Polakom nie przez oddziały tropionych, mordowanych i katowanych AK-owców ale przez zbrodniarzy komunistycznych mordujących i gwałcących pod sztandarami „nowego ładu społecznego”.
A czy wśród partyzantów zdarzały się też oddziały zeszmaconych zdeprawowanych wojną ludzi? Owszem, zapewne były także i takie. Choć z Żołnierzami Wyklętymi czy ze strukturami Konspiracyjnego Wojska Polskiego nie miały dokładnie nic wspólnego.
.
Na koniec jeszcze refleksja, która nigdy nie przestanie mnie nurtować. Jak to możliwe że często prości żołnierze z plutonów egzekucyjnych, a nawet oficerowie, bądź co bądź polscy, byli zdolni do tak nieludzkich zbrodni. Często przewyższających okrucieństwem nawet zbrodniarzy z Gestapo. I chciałbym, mimo całej świadomości faktów historycznych, usłyszeć na przykład, że kiedy siedemnastoletnia sanitariuszka Danusia Siedzikówna „Inka” weszła do sali egzekucji to ktoś spuścił głowę, ktoś miał wątpliwości, ktoś pomyślał: nie zrobię tego! A jednak wiemy, że to nieprawda. „Inkę” i „Zagończyka” w ostatnią drogę prowadziły obelgi i szykany. Trudno mi pojąć jak to możliwe że można było polskich żołnierzy – niezależnie czy ze wschodu czy z zachodu – zindoktrynować do takiego bestialstwa żeby byli w stanie młodym partyzantom podziemia niepodległościowego zadawać tak potworne cierpienie.
I mam na to tylko jedną odpowiedź : ich indoktrynacją i odczłowieczeniem zajmowali się ludzie ponadprzeciętnie inteligentni. Mający wiedzę i rozumienie filozofii, mechanizmów ludzkiej psychiki i psychologii tłumu. Wybitni specjaliści od manipulacji, socjotechniki, propagandy. Nie głupki z ówczesnego awansu ale ludzie o wybitnej inteligencji i absolutnym braku moralności. Tacy jak choćby major Zygmunt Bauman – wykształceni oficerowie i instruktorzy do spraw polityczno – wychowawczych KBW. To oni dbali o to żeby katom miażdżącym ludziom genitalia, łamiącym palce, gwałcącym żony AK-owców czy strzelającym w głowę siedemnastoletnim sanitariuszkom nie zadrżała powieka.
.
Żołnierze Wyklęci to dla mnie ludzie którzy temu złu nigdy się nie poddali, i nigdy nie zgodzili się oddać w jego ręce swojego kraju.
Komentarze