Jeśli szef Ringer Axel Springer udzielał polskim pracownikom koncernu jakichś wytycznych to bez wątpienia dotyczyły one tego, według jakich linii podziałów klasyfikować polskie społeczeństwo i do której z tych podzielonych grup kierować swoją ofertę. Dla mnie uderzające jest natomiast bliźniacze wręcz podobieństwo „doktryny Dekana” do pierwszego wstępniaka Tomasza Lisa, świeżo po tym kiedy w marcu 2012 został mianowany na szefa polskiego wydania Newsweeka. Jedna rzecz, w obu tych tekstach jest po prostu przygnębiająca: projektowanie podziału społeczeństwa na bazie którego będzie budowana grupa targetowa gazety. Projektowanie podziału a nie przekonywanie kogokolwiek do swoich argumentów.
Ani Lis ani Dekan nie zamierzają przecież nikogo przekonywać – no chyba że ktoś sądzi że Lis chciał część społeczeństwa przekonać że są motłochem a Dekan udowodnić 80% Polaków że głosują przeciwko partii której Polacy właśnie powierzyli pełnię władzy. Nie w tym rzecz: celem jest absurdalne wręcz zradykalizowanie grupy swoich odbiorców i przekonywanie ich że stoją po właściwej stronie walki ideologicznej – natomiast tych którzy produktów „Axela” nie czytają zaprojektować jako hołotę i wyrzucić na drugą stronę barykady. U Lisa barykada ta przebiegała na linii kondycji umysłowej i intelektualnej, Dekan zaś zaprojektował ją pod hasłem: „bronisz Unii – chcesz Unię zniszczyć”.
.
Oczywiście Lis proponuje taki podział społeczeństwa jaki odpowiadał narracji do sporu politycznego w roku 2012, Dekan natomiast kreśli linie podziału według dzisiejszych konfliktów. Dlatego też u Lisa mamy podział na nas – czyli fajnych, otwartych, uśmiechniętych i europejskich Polaków i tych którzy są po przeciwnej stronie sporu czyli tych, którzy, jak pisze Lis: „chcą zarazić Polaków swoimi fobiami i kompleksami.” I trzeba przyznać że swój projekt Tomasz Lis realizuje konsekwentnie od pięciu lat – ludzie o odmiennych poglądach są dla czytelników Newsweeka Polska po prostu zaburzeni umysłowo albo skrzywieni osobowościowo. Taką linię podziału nakreślił naczelny Newsweeka po tym jak stanął czele redakcji: opisujemy Polskę jako kraj fajnych, otwartych, rozsądnych i europejskich a ci którzy nas nie czytają to reprezentacja ciemnych, zacofanych i zakompleksionych którzy chcą innych zarazić swoimi fobiami.
Pierwszą ofiarą nowej doktryny Newsweeka padła blogosfera gazety – w kilka dosłownie tygodni na forum zaczęło się takie bagno, że ludzie masowo przestawali tam pisać. Towarzystwo się, mówiąc bez ogródek, zradykalizowało w lawinowym tempie a chamstwo i czysty hejt stał się nie do zniesienia. W końcu zresztą blogosfera na portalu gazety została zlikwidowana. Ale to dygresja.
Lis natomiast – i to mu uczciwie trzeba przyznać – zbudował bardzo zwarty i sterylny żelazny model fanatycznych i oddanych czytelników, którzy nakreślony w marcu 2012 podział polskiego społeczeństwa przyjęli za dogmat, że poglądy ludzi z drugiej strony debaty politycznej, to „mgła, hałas na marginesach” i trzeba „nauczyć się ignorować nieznośny hałas”.
Co prawda kiedy ich środowisko straciło władzę w jesieni 2015 roku to hałas zaczął mieć na powrót szlachetną wymowę, a Tomasz Lis sam popadł (każdy kto zerknie na listę felietonów pozbędzie się wątpliwości) w czystą fobię na punkcie Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u, ale to już problem innej natury.
.
Inny natomiast podział Polaków projektuje Mark Dekan. W liście do pracowników koncernu Dekan kreśli podział Polaków na zwolenników Unii Europejskiej i jej przeciwników. I ta prosta linia podziału będzie teraz zapewne dopasowywana w redakcjach koncernu do podziału czytelników. Język hejtu, ostentacyjne okazywanie wyższości i pogardy według podziału „fajni i inteligentni kontra ciemni i paranoicy” nie sprzedaje się dobrze. Natomiast na tle nowej lewicowo - liberalnej narracji bardziej opłacalne będzie zbudować tożsamość koncernu który pisze dla zwolenników europejskiego dobrobytu, bezpieczeństwa etc etc walczących z tymi którzy chcą wojny, biedy i faszyzmu.
.
I, czy nam się to podoba czy nie – Dekan taki podział polskiego społeczeństwa w podległych sobie redakcjach wprowadzi. Możemy się z całą pewnością spodziewać że od jutra „smoleńska mgła”, „ciemnogród” i „pisowska paranoja” zostanie zastąpiony „pisowską walką z Unią Europejską” i „pisowskim fanatyzmem w wyprowadzaniu Polski ze wspólnoty” a tym samym „pisowskim” rzecz jasna skazywaniem Polaków na biedę i wojnę.
.
Oczywiście Mark Dekan doskonale wie że owe 80% polskiego społeczeństwa dla których nie ma dla Polski innej drogi niż członkostwo w zdrowej i silnej Unii, to też zdecydowana większość elektoratu PiS-u. Ale nie o to tu przecież chodzi. Nic osobistego – czysty biznes. Tytuły koncernu Axel Springer w Polsce mają kupować ludzie przerażeni wizją „wyprowadzenia Polski z Unii przez Kaczyńskiego”. Koniec kropka. Im większe przerażenie tym większa sprzedawalność. Czytelników trzeba wyrzucić na możliwie daleko odsunięte bieguny. Paliwo do tego celu to rzecz sezonowa. A na kogo może Dekan liczyć bardziej niż na Tomasza Lisa czy Renatę Kim – w końcu robią to koncertowo co najmniej od marca 2012 roku.
.
P.S. Ale skoro wybuchła dziś w Polsce dyskusja na temat roli, kondycji i etyki mediów, to chciałbym przypomnieć jaką funkcję mediów budowano przez ostatnie lata. Zapominamy bowiem często o tym jak wyglądały media w okresie rządów Donalda Tuska i dziś trudno nam definiować rzeczywistość.
Proponuję więc felieton Tomasza Lisa – 6 czerwca 2012 (kilka dni przed rozpoczęciem mistrzostw Euro2012) :
„Kilka dni temu Donald Tusk zaprosił na śniadanie w kancelarii premiera redaktorów naczelnych najważniejszych polskich mediów. Spotkanie było off the record, czyli żadnych detali nie będzie. Ale nie popełnię chyba nadużycia, pisząc, że premier Tusk boi się o jakąś PR-owską porażkę, incydent, który przesłoniłby cały obraz. Rozumiem go.”
.
Patriotyzm ? Nic z tych rzeczy! Początek czerwca 2012: 19 tysięcy Polaków zorientowało się właśnie, że zostali okradzeni przez Amber Gold na prawie 900 milionów złotych, mamy największy od 89 roku protest lekarzy po wprowadzeniu ustawy refundacyjnej, w mediach publicznych trwa budowanie lojalnej wobec rządu i prezydenta obsady pasm informacyjnych a na ulicach mamy protesty przeciwko przesunięciu progu wieku emerytalnego. Donald Tusk nie chciał aby media podczas mistrzostw o tym informowały i mógł liczyć – rzecz jasna – na lojalność, jak pisze Lis, „ redaktorów naczelnych najważniejszych polskich mediów”.
No to wyobraźmy sobie że jesteśmy dwa tygodnie przed szczytem NATO w 2016 roku albo przed rozpoczęciem Światowych Dni Młodzieży, aBeata Szydło zaprasza na śniadanie w kancelarii premiera redaktorów naczelnych najważniejszych polskich mediów i ustalają wspólnie że o problemach państwa informować nie będą. Lis pierwszy wyszedłby na ulicę z transparentem że PiS dyktuje dziennikarzom co mają pisać. I słusznie! - bo dziś premier nie uzgadnia już z „ redaktorami naczelnych najważniejszych polskich mediów” jak mają opisywać rzeczywistość.
.
http://www.newsweek.pl/opinie/tomasz-lis--miedzy-marginesami,90187,1,1.html
.
http://www.newsweek.pl/opinie/teraz-polska--fajna-polska,92693,1,1.html
.
http://wpolityce.pl/media/331812-tylko-u-nas-tresc-calej-instrukcji-szefa-ringier-axel-springer-dla-polskich-dziennikarzy-szokujace-slowa