waw75 waw75
845
BLOG

Urealnienie relokacji – czyli europejskie Pruitt-Igole

waw75 waw75 Imigranci Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

Jeśli kiedyś się okaże że Komisja Europejska zmusi Polskę do zgody na udział w relokacji imigrantów to – być może – będziemy musieli to przełknąć. Tym bardziej że dla poprzedniej premier – Ewy Kopacz, ten marny „tysiak” to tyle co przychodzi na mecz ligowy więc uniesiemy. Problemy są dwa: po pierwsze temu tysiącowi imigrantów trzeba zapewnić na co dzień i na przyszłość coś więcej niż krzesło na trybunach i dostęp do toalety stadionu, a po drugie ta kolejna utopia ideologiczna jaką funduje nam Komisja Europejska oczywiście się kompletnie nie sprawdzi. Wyobraźmy sobie polskiego imigranta, który wyjechał do pracy dajmy na to w Wielkiej Brytanii. Jedzie za chlebem – gość z małej miejscowości, szansy na pracę pozwalającą np. na budowę domu nie ma – jedzie żeby się wyrwać z biedy. Ale czuje się pewny – bo wie, że na granicy np. niemieckiej albo francuskiej dostanie miejsce w ośrodku dla relokantów i zgodnie z dyrektywą zostanie przewieziony autokarem do Rumunii albo Bułgarii. To optyka drugiej strony. Innymi słowy jestem pewien że tzw relokacja zadziała i owszem ale tylko do krajów z czołówki unijnej stopy życiowej. Reszta relokantów – trafiająca do Rumunii, Bułgarii czy do Polski, na Słowację albo na Węgry, pozostanie tam tak długo jak długo będzie trzymana za murem ośrodka uchodźców. Choć nie wątpię że unijni komisarze są w stanie tą rzeczywistość błyskotliwie opowiedzieć uznając że rozwiązali problem – trzeba tylko wprowadzić dyrektywę zabraniającą używania słowa „deportacja” i konsekwentnie zastępować je słowem „relokacja”. To zadanie dla typowych unijnych dyplomatów.

.

Ale do rzeczy. Oczywiście nikt nie wymagał od Ewy Kopacz w 2014 czy 2015 roku czegokolwiek więcej niż dowiezienia rządów PO do końca, a już na pewno nie wymagano wyobraźni pozwalającej rozumieć że dotychczasowe ośrodki dla uchodźców (tych ujętych na zielonej granicy czy tych którzy zgłosili się z prośbą o azyl) to zupełnie inne przedsięwzięcie niż ośrodek pełniący funkcję adaptacyjną w procedurze relokacji. O ile w pierwszym przypadku są to ośrodki przejściowe – jedni oczekują w nich na decyzję o udzieleniu azylu, inni czekają na decyzję o wydaleniu z kraju, jeszcze inni chcą się ogarnąć przed dalszą podróżą za chlebem (głównie na zachód), o tyle w przypadku obozów przyjmujących imigrantów którym służby europejskie wyznaczyły Polskę jako kraj docelowy, tym ludziom trzeba będzie zapewnić warunki do życia, pracy, edukacji, emerytury czy renty. Nie do czasu wydania decyzji sądu albo jakiejś komisji do spraw uchodźców ale konkretnie – na stałe. Wszystkim tym którzy nie uciekną rzecz jasna.

.

Jest zatem tylko jeden sposób aby Polska, i wszystkie zresztą państwa o słabszej ofercie dla imigrantów i uchodźców, mogła realnie wypełnić warunki relokacji. A przede wszystkim wybrnąć z lewicowo – liberalnej utopii unijnych komisarzy dla których problemy społeczne w skali Europy rozwiązuje się ideologiczną publicystyką.

Te ośrodki dla relokowanych imigrantów muszą być tam gdzie państwo może im zaproponować realną pomoc. A więc tam gdzie jest najniższe bezrobocie. Co z tego że ośrodek powstanie w sercu Bieszczadów czy wśród lasów Podlasia. Owszem dla wielkomiejskich dziennikarzy to kopalnie wywiadów i reportaży niemal jak z „kobiety na krańcach świata”. Wzruszające, wstrząsające i masujące sumienie reportaże o ludziach którzy przeszli piekło ale już są bezpieczni – bez szansy na adaptację, pracę, dobrą szkołę – faktycznie na końcu świata. To działało w obozach przejściowych – na pewno nie zadziała w obozach dla ludzi którym wskazano Polskę, Węgry, Słowację, Litwę czy Bułgarię jako ich miejsce na ziemi. Ośrodki muszą być zatem tam gdzie jest niskie bezrobocie – gdzie będą mieli szansę na pracę. Nie chcę wymieniać, ale matematyka GUS-u pewnie będzie tu drogowskazem – pewnie Warszawa, Kraków, Poznań, Gdańsk, Aglomeracja Śląska. Te centra gdzie potrzebne są usługi, gdzie są miejsca pracy. Zdecydowanie też trzeba tym ludziom zapewnić jakieś w miarę realne warunki osiedlenia się – a więc te rejony zurbanizowania gdzie powstają szkoły, osiedla, przedszkola, przychodnie. To absolutnie logiczne – warszawski Wilanów czy Ursynów, krakowski Ruczaj, poznańska Malta czy Jeżyce. To są te miejsca w Polsce gdzie – jeśli ideologia relokacji ma spełniać swoje zadanie na adaptację i pomoc imigrantom – trzeba (by) budować ośrodki dla relokowanych uchodźców i imigrantów. Tylko tak będą mieli szansę na pracę, edukację, adaptację w lepszych warunkach.

.

I przekonanie społeczeństwa do tych oczywistych faktów to jest dziś zadanie, nie tylko dla unijnych komisarzy, ale też dla polityków i dyplomatów z Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej, Polski Razem, dla działaczy KOD-u czy Obywateli RP. Słowem dla tych którzy bywali w świecie, są logiczni i wyzbyci z uprzedzeń i stereotypów.

Tym bardziej że ludzie ci kierują się rzetelną, konkretną wiedzą – choćby o idei jaka przyświecała w latach pięćdziesiątych budowie osiedla Pruitt-Igole w Saint Louis. Osiedla na którym nie było podziałów ani uprzedzeń. Na którym otwartość i empatia były dogmatem - no, choć może, powiedzmy nieco jednostronnym (podobnie jak obecnie)

.

Ale żeby ta retoryka mogła uzdrowić obecny problem najpierw trzeba wprowadzić dyrektywę uznającą za język nienawiści informowanie jak skończyło się w 1972 roku istnienie osiedla Pruitt-Igole i z jakiego powodu. Choć obawiam się że sporo mieszkańców Sztokholmu, Malmo, Brukseli, Paryża czy Londynu o losach Pruitt-Igole wie więcej niż niejeden historyk – mimo że po świecie nie bryluje.  

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka